niedziela, 28 sierpnia 2011

Pingwiny

Pingwiny to takie dziwne ptaki- nie umieją latać i śmiesznie chodzą Często mając do czynienia z ludźmi nasuwa mi się skojarzenie z pingwinami- są ludźmi a nie mają ludzkich uczuć. Pamiętacie jak pisałem Wam o moim biednym kocie? Już wiem, kto go otruł- sam mi się zresztą przyznał do tego. Nie mam jednak świadków tej rozmowy, więc nie mogę nic z tym zrobić.

Zresztą takich ludzi-pingwinów jest całe mnóstwo. Znam księgowego, który nie potrafi liczyć, znam fryzjerkę, która źle strzyże, mechanika, który kompletnie nie zna się na samochodach. Takich ludźmi jest całkiem sporo. Co więcej- niektórych ta nieporadność rozczula, naprawdę! Moja sąsiadka chodzi do tej fryzjerki, mimo iż efekt jest zawsze fatalny. Chodzi jednak, bo po prostu tę fryzjerkę lubi. I nigdy nie dała jej odczuć, że z efektu jej pracy jest niezadowolona ( a zawsze jest niezadowolona). Nie chce jej sprawić przykrości.

Wiecie, w jakim zawodzie ludzie pingwiny nigdy nie zagrzeją miejsca? W sprzedaży! Nie umiesz sprzedawać- nie zarobisz! Ja nie jestem pingwinem.


Pozdrawiam
Globus

Części damskie, męskie i nijakie

A ja znowu o pracy Niby nie nią samą człowiek żyje, ale jednak! Ostatnio w firmie nastąpiło trochę zmian, głównie personalnych. Pojawiło się trochę nowych twarzy. W tak dużej firmie jak nasza to w sumie nic dziwnego- można nawet rzec, że chleb powszedni. Teraz jednak jest trochę inaczej…

Dawniej była zdecydowana przewaga mężczyzn, a nasze koleżanki raczej nas nie rozpraszały ( no może z wyjątkiem Rudej, ale to zupełnie inna historia). I wyobraźcie sobie, że nagle do firmy przyszło z dziesięć młodych i pięknych kobiet. Reakcja męskiej części zespołu- totalne szaleństwo. Popisują się, oferują pomoc itp. Gołym okiem widać, że wstąpiły w nich nowe siły. I dobrze- aż chce się pracować.

Wniosek jest tak naprawdę jeden- każda firma potrzebuje, pięknych i mądrych kobiet ( Z tym, że piękno to tak naprawdę pojęcie absolutnie subiektywne). Kobiet łagodzą obyczaje i motywują do pracy. A przy okazji:

Pozdrawiam
Globus

sobota, 20 sierpnia 2011

Hard day!

Są takie dni, w które wszystkiego się odechciewa. Mam właśnie takowi za i przed sobą. Pamiętacie mojego kotka? Już go nie ma. Diagnoza- otrucie. Ktoś ( pytanie tylko czy taką osobę można jeszcze nazwać człowiekiem) otruł mi kociaka. Nie sądziłem, że tak mną to wstrząśnie. Wnuki sąsiadki ryczały przez parę godzin( nie był to płacz- o nie). W moim mieszkaniu tak się nagle zrobiło pusto i cicho.

Nie będę dociekał, kto i dlaczego to zrobił. Zresztą nie mam nawet na to siły. Liczy się jednak sam fakt- kota już nie ma. Zastanawiające jest dla mnie to jak niesamowicie okrutni mogą być ludzie. Jaką trzeba być bestią być zdobyć się na taki czyn!

Zastanawialiście się kiedyś skąd się bierze okrucieństwo? Bo ja często. Jak na razie mam tylko jedną sensowną teorię: okrutni bywają ludzie, którzy są głęboko nieszczęśliwi! Nieudało im się życie, nie ma, kto ich kochać w związku z tym mają ogromną ochotę krzywdzić innych. I robią to!
Mi zginął kot, a Was pewnie niejedna przykrość spotkała od takich ludzi. Nadal jestem jednak niepoprawnym optymistom. Wierzę, że więcej jest na świecie dobra niż zła tylko trudniej je dostrzec. Jest mniej „krzykliwe”. Mam nadzieję, że obudzę się rano i znowu będą mnie cieszyć drobne rzeczy. Jutro zacznę dostrzegać te okruchy dobra. Dzisiaj tylko wierzę, że istnieją!
Dopiero teraz zorientowałem się, że nie zdążyłem kotu zrobić ani jednego zdjęcia. O tym, że był przypomina mi tylko jego kuweta, blaszana kulka i miseczka. Jutro pewnie to wszystko wyrzucę i nic już po kocie nie zostanie. Za jakieś pół roku prawdopodobnie nie będę mógł sobie przypomnieć jak wyglądał. Pamiętam każdego jednego mojego klienta i prawdopodobnie za 10 lat nic się nie zmieni. O słodkiej kuleczce, która się do mnie tuliła zapomnę. Życia bywa niesprawiedliwe.
Pozdrawiam
Globus
P.S
Jeśli macie jakieś swoje teorie na temat przyczyn okrucieństwa- baaardzo chętnie poczytam!

piątek, 19 sierpnia 2011

Lepsze jest wrogiem dobrego


Niby całkiem niedawno byłem na urlopie, ale już mam dość. Obsesyjnie oglądam foldery biur podróży w poszukiwaniu jakiś interesujących wycieczek. Czasami zazdroszczę nauczycielom- może i nie zarabiają kokosów, ale za to mają 2-miesięczną labę! Nie rozumiem jak oni mogą być zmęczeni!

Obserwuję bacznie moją koleżankę, która dopiero, co wróciła z urlopu. Jej pierwszy dzień w pracy wyglądał tak jakby ten urlop jej zaszkodził. Cierpienie, jakie malowało się na jej twarzy było aż za nadto wymowne. Powiedźmy sobie szczerze- po urlopie jeszcze długo dochodzi się do siebie. Jest nawet taka przypadłość- depresja po urlopowa. Czytałem o tym parę razy. W dużym skrócie- pracownik po urlopie jest mniej wydajny, bo ciągle myśli o wakacjach. Też tak miałem:)

Czyli lepiej jest wcale nie iść na urlop? Oczywiście, że nie. Odpoczynek jest potrzebny każdemu człowiekowi, ale…należy z niego korzystać rozsądnie. Lepiej jest te dwa tygodnie rozłożyć sobie w czasie. Wtedy powrót do pracy nie jest aż tak bolesny.

A jak Wam mijają wakacje? Też miewacie depresję pourlopową?

wtorek, 16 sierpnia 2011

Tak szybko odchodzą…

Od pewnego czasu wychodziłem z założenia, że nie należy zbytnio zaprzyjaźniać z ludźmi w pracy. To naprawdę niezdrowe. Po pierwsze generuje problemy, bo nie oszukujmy się – w pracy jesteśmy z jednej strony zgranym zespołem, ale również rywalami. Bez rywalizacji nie ma efektów. A tam gdzie gdzie rywalizacja nie ma miejsca dla przyjaźni.


Jednak jak się przebywa tyle czasu ( średnio 8 godzin) z ludźmi to wywiązuje się specyficzna relacja- przywiązanie. Trudno utrzymywać wtedy dystans. Mi się to na razie udaje. Nie zmienia to jednak faktu, że jak ktoś odchodzi z pracy to zawsze jest mi przykro. Tak było i tym razem. Pracowałem z gościem naprawdę długo. Mieliśmy lepsze i gorsze dni. Był nawet moment, kiedy przez cały tydzień nie odzywaliśmy się do siebie. Oczywiście poszło o klienta- jeden zaczął z nim współpracę a drugi kontynuował. Po jakimś czasie doszliśmy do porozumienia- jak zwykle zresztą.
Niemniej jak dowiedziałem się, że nie będę już z nim pracować to zrobiło mi się autentycznie przykro. Jednak człowiek się przywiązuje do ludzi, jacy by oni nie byli. Podobno każda zmiana jest zmianą na lepsze. Podobno nie ma ludzi, których nie można zastąpić. Podobno.

Dochodzę do wniosku, że prawdziwa dorosłość polega na zaakceptowaniu prostego faktu. Jedni ludzie odchodzą a następni przychodzą.

sobota, 13 sierpnia 2011

Moje szanowne cztery litery

Nie mogę się nadziwić, że weekendy tak szybko się kończą. Człowiek nigdy nie jest przygotowany na poniedziałek- przynajmniej ja ( A jak jest z Wami?). Co najmniej do 11 trwa moje przestawianie się na rytm pracy! To już jest schemat- poniedziałek ( niemal) dniem straconym a wtorek Naddniem ( bo nadrabiam braki z poniedziałku). Próbowałem z tym zerwać, ale na razie bez rezultatu. Jeśli znacie jakieś super tricki to podzielcie się- proszę!
Schemat schematem, ale wydaje mi się, że warto się zstanowić nad jedną kwestią. CZY CHCECIE BYĆ LUDŹMI, KTÓRZY MYŚLĄ SCHEMATAMI?

Wyobraźcie sobie, że poniedziałek nie nazywa się poniedziałkiem, ale na przykład wtorkiem albo najlepiej piątkiem. Idąc dalej tym tropem- nauczyciel to człowiek ( trudne, ale prawdziwe), klient to po prostu partner biznesowy. I tak dalej i tak dalej. W czym tkwi sedno? Tak naprawdę w barierze psychicznej. Każdy z nas posiada inną. Ważne, by ją wychwycić. Następnie bezwzględnie się jej pozbyć.

Dlaczego bariera psychiczna jest niebezpieczna?
Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Mnie dosyć często nachodzą takie refleksje. Wyobraźcie sobie, że wszystko, ale to naprawdę wszystko jest w waszym zasięgu. Trudne, prawda? Uniemożliwia Wam to właśnie bariera psychiczna. Jako sprzedawca wiele razy miałem z nią do czynienia. Często przed sfinalizowaniem dużej transakcji napotykałem trudności, które miały swoje źródło w moim sposobie myślenia. Wydawało mi się, że moje oferta jest zbyt droga, że nie mogę tyle żądać itp. Po jakimś czasie jakiś inny sprzedawca wykorzystywał mój kontakt, oferując tyle samo i ( o dziwo) wygrywał. Jego propozycja spotykała się z akceptacją. Dlaczego tak się działo? Po prostu on nie był obciążony taką barierą psychologiczną jak ja.

Na początki nawet nie zdawałem sobie sprawy z mojego problemu. Dużo pomógł mi mój coach z Axona, dużo też pracy włożyłem w zmianę mojego sposobu myślenia. Da się- trzeba tylko chcieć. A Wy walczycie ze swoimi barierami psychologicznymi?
Pozdrawiam
Globus

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Plotki, ploteczki

Jako mężczyzna oficjalnie nie toleruje plotek. Jako człowiek - przyznaje nieoficjalnie - poplotkuję od czasu do czasu. Są jednak granice, których staram się nie przekraczać.
Wydaje mi się, że istnieją dwa rodzaje plotek: błahe i groźne. Do pierwszych zaliczają się te wszystkie zabawne anegdoty, które bawią i (uwaga, uwaga) nie wzbudzają emocji! Plotki groźne zawsze zaczynają się od „tylko nie mów nikomu”, „to tajemnica”, „tylko zachowaj to dla siebie”. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo (graniczące z pewnością), że nie jest się jedyną wtajemniczoną osobą. Kiedy plotka, która jak wiadomo żyje własnym życiem, wyjdzie na jaw, jest się jedną z osób branych pod uwagę, jako ewentualne źródło przecieku.

Przykład z życia
Mój znajomy w firmie zwierzył mi się, że chce zmienić pracę. Jak się okazało nie tylko mi, ale całej firmie. Oczywiście było to ściśle tajne. Oczywiście ktoś się „wysypał” i news doszedł do szefów. Ci z kolei stwierdzili, że pracownik, który szuka innej pracy nie jest potrzebny. I pożegnaliśmy kolegę. Oczywiście miał on pretensje do wszystkich.

Nie wiem, kto doniósł, nie wnikam. Ciekawi mnie jednak sam zwrot „tylko nie mów nikomu”. Zauważyliście ile emocji on wzbudza? Osoba przekazująca plotkę używając go automatycznie dodaje jej nobilitacji. Dzięki temu ona staje się cenna i naprawdę ciężko ją zachować dla siebie. Czy Wam zdarza się plotkować? Ja obiecałem sobie, że następnym razem jak usłyszę: muszę ci coś powiedzieć, ale zachowaj to dla siebie - odpowiem, że nie chcę być wtajemniczonym!

Pozdrawiam
Globus

piątek, 5 sierpnia 2011

Albo dobrze albo wcale

Moja babcia zawsze powtarzała mi, że o zmarłych należy mówić albo dobrze albo wcale. Mówiła to często, z wielkim przekonaniem swojej nieomylności w tej kwestii. Uwierzyłem jej i zakodowałem tę mądrość. Z czasem odkryłem, że tak naprawdę o każdym człowieku można powiedzieć coś dobrego. Zawsze. Trzeba tylko chcieć.

Andrzej Lepper podobno popełnił samobójstwo. Wiadomość ta zasmuciła mnie, jak zresztą każda tego typu. Współczuje ludziom, którzy nie mają sił by dalej żyć. Również ich rodzinom. Oczywiście Lepperowi ktoś mógł pomóc odejść z tego świata, wcale tego nie wykluczam. Pomyślcie tylko: jaki człowiek targa się na własne życie, jeśli musi walczyć o zdrowie własnego dziecka? No i jeszcze to dziwne samobójstwo miesiąc temu współpracownika Leppera…

Był człowiek - nie ma człowieka. Tak po prostu. Nas - zwykłych szarych ludzi zawsze to zaskakuje. Dziennikarzy - nigdy! Jak zapewne wiecie dla większości znanych osób są przygotowane prawie gotowe materiały odnośnie ich życia. Prawie gotowe - dodaje się tylko te fragmenty dotyczące okoliczności śmierci. Tak jest łatwiej, szybciej i nowocześniej. Media mało co zaskoczy. Oczywiście zdarzają się „perełki” typu zamachy w Norwegii.

Śmierć w mediach zawsze wygląda tak samo. Mam nieodparte wrażenie, że albo ludzie, którzy tam pracują mieli podobne babcie ( jak moja, pewnie i Wasze) albo zdają sobie sprawę z naszych przyzwyczajeń. Umiera znany polityk i jeśli ktoś chce wyrobić sobie o nim zdanie na podstawie tego czy czyta lub widzi w telewizji, to przekona się, że odszedł mąż stanu. Człowiek prawy, honorowy - co prawda mający jakieś tam swoje „śmiesznostki”, ale były one takie „swojskie”. Ten obraz człowieka jest tak cukierkowy, że aż krzywdzący. Oczywiście dla tego, kto odszedł. Nikt (no prawie nikt) nie „kupuje” tego przekazu. Po lukrze pojawia się czarna, gorzka czekolada - przeważnie w Internecie. Dla równowagi.

Ten wpis miał być swoistym apelem- Traktujcie drodzy dziennikarze Śmierć poważnie i z szacunkiem!

Co ja mogę powiedzieć o Lepperze? Na pewno był politykiem jedynym w swoim rodzaju. Niesamowicie barwnym i często nieokrzesanym. Zawsze wydawał mi się zdolnym człowiekiem. Miał ogromną łatwość wysławiania się. Jestem niemal pewien, że nieustannie nad sobą pracował. Pamiętacie jak cała Polska śmiała się z więzień dla Talibów? Dzisiaj wiemy, że Lepper miał rację. Wniosek: miał świetne źródło informacji. Niepotrzebnie nawiązał współpracę z Tymochowiczem, wcześniej sprawiał wrażenie autentycznego. No i lubił solarium!
Pozdrawiam
Globus