tag:blogger.com,1999:blog-58434790331235847852024-03-05T10:49:44.939+00:00Blog GLOBUSABLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.comBlogger106125tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-83878761882036109772016-04-20T17:51:00.001+01:002016-04-20T17:51:04.117+01:00Jedziemy na wycieczkę!!!!No to jedziemy - całą firmą! Z tym, że nie na wycieczkę, a na szkolenie, ale coś czuję, że cudzysłów by się tu przydał. Raczej nie zmieniłby sensu wypowiedzi. Niby jesteśmy dorośli (biorąc pod uwagę metrykę to na pewno), ale zachowujmy się czasami jak dzieci. Rozgorzała walka o to, kto będzie z kim w pokoju (to przecież TAKIE ważne, jakby nie było jasne, że nikt nie będzie spał a czas będziemy spędzać w jednym pomieszczeniu…) Nie zdziwię Was, jeśli zdradzę, że najbardziej dziecinnie zachowuje się Bartek-Pudel. Czego on ze sobą nie zabierze i w jakiej ilości?!! Miałem ochotę mu powiedzieć: stary, alkohol nie jest dla mnie żadną nowością i przypuszczam, że dla większości z nas. Nie zrobiłem tego jednak i stłumiłem w sobie ogromne pragnienie wyciągnięcia Bartkowi koszulki <br />
(tej ciepłej, którą zakłada pod zwykłą - nie pytajcie skąd o tym wiem) i założenia mu jej na głowę ( w „zieloną noc” pomaluje mu twarz pastą do zębów).<br />
No i co na to powiecie? Czemu dorośli ludzie się tak zachowują? Podejście w stylu „na co dzień jestem drętwy i mam permanentny kij w…, ale na służbowym wyjeździe dam czadu”- słabi mnie. Rozumiem, że kiedy ciężko się pracuje to nie ma się czasu na przyjemności ( ja znajduję, żeby nie było, zresztą wiecie o tym), ale…no właśnie. Po co organizuje się wyjazdy firmowe? Moim zdaniem powody są tak naprawdę trzy. Po pierwsze jest to możliwość zintegrowania zespołu, który jeśli ma sprawnie pracować, to musi być zgrany. Po drugie zawsze istnieje szansa, że chociaż dwie osoby wyniosą jakieś nauki ze szkoleń. Po trzecie taki wyjazd to szansa przekonania się, z jakimi ludźmi się pracuje - bardzo często nadmierny luz działa na naszą niekorzyść. Można powiedzieć i zrobić coś takiego, czego będzie się żałowało przez długi czas.<br />
Moje „ambitne” założenia wyjazdowe:<br />
1) Nie upić się za bardzo.<br />
2) Nie powiedzieć Bartkowi-Pudlowi, że jest pudlem, lizusem, frajerem, bufonem itp.<br />
3) Nie rozpocząć na nowo związku z Rudą <br />
4) Wynieść coś ze szkoleń<br />
5) Utrzymać kontrolowany luz przez cały wyjazd<br />
<br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-21836687176415819662016-04-20T17:46:00.001+01:002016-04-20T17:46:00.910+01:00Jedziemy na wycieczkę!!!!No to jedziemy - całą firmą! Z tym, że nie na wycieczkę, a na szkolenie, ale coś czuję, że cudzysłów by się tu przydał. Raczej nie zmieniłby sensu wypowiedzi. Niby jesteśmy dorośli (biorąc pod uwagę metrykę to na pewno), ale zachowujmy się czasami jak dzieci. Rozgorzała walka o to, kto będzie z kim w pokoju (to przecież TAKIE ważne, jakby nie było jasne, że nikt nie będzie spał a czas będziemy spędzać w jednym pomieszczeniu…) Nie zdziwię Was, jeśli zdradzę, że najbardziej dziecinnie zachowuje się Bartek-Pudel. Czego on ze sobą nie zabierze i w jakiej ilości?!! Miałem ochotę mu powiedzieć: stary, alkohol nie jest dla mnie żadną nowością i przypuszczam, że dla większości z nas. Nie zrobiłem tego jednak i stłumiłem w sobie ogromne pragnienie wyciągnięcia Bartkowi koszulki <br />
(tej ciepłej, którą zakłada pod zwykłą - nie pytajcie skąd o tym wiem) i założenia mu jej na głowę ( w „zieloną noc” pomaluje mu twarz pastą do zębów).<br />
No i co na to powiecie? Czemu dorośli ludzie się tak zachowują? Podejście w stylu „na co dzień jestem drętwy i mam permanentny kij w…, ale na służbowym wyjeździe dam czadu”- słabi mnie. Rozumiem, że kiedy ciężko się pracuje to nie ma się czasu na przyjemności ( ja znajduję, żeby nie było, zresztą wiecie o tym), ale…no właśnie. Po co organizuje się wyjazdy firmowe? Moim zdaniem powody są tak naprawdę trzy. Po pierwsze jest to możliwość zintegrowania zespołu, który jeśli ma sprawnie pracować, to musi być zgrany. Po drugie zawsze istnieje szansa, że chociaż dwie osoby wyniosą jakieś nauki ze szkoleń. Po trzecie taki wyjazd to szansa przekonania się, z jakimi ludźmi się pracuje - bardzo często nadmierny luz działa na naszą niekorzyść. Można powiedzieć i zrobić coś takiego, czego będzie się żałowało przez długi czas.<br />
Moje „ambitne” założenia wyjazdowe:<br />
1) Nie upić się za bardzo.<br />
2) Nie powiedzieć Bartkowi-Pudlowi, że jest pudlem, lizusem, frajerem, bufonem itp.<br />
3) Nie rozpocząć na nowo związku z Rudą <br />
4) Wynieść coś ze szkoleń<br />
5) Utrzymać kontrolowany luz przez cały wyjazd<br />
<br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-7566700316068640932011-11-14T11:17:00.000+00:002011-11-14T11:17:14.451+00:00Time to say goodbayDość długo nie zaglądałem tutaj, ale miałem ku temu powody. Moje życie uległo całkowitej zmianie. Oczywiście tęskniłem za tym blogiem i za Waszymi blogami, ale chciałem być szczery. Te moje wpisy nigdy nie były „sztuką dla sztuki” – zawsze z czegoś wynikały. Miałem potrzebę dzielenia się z Wami swoimi przemyśleniami i miałem na to czas. Dzisiaj już wiem, że tego drugiego czynnika nie posiadam …od dawna. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5e4bug3jpGT5r_lguQ6sFfzK07mpqDLKZoLfxybhHqbPuPyQAsCWrZIlplSaHI_3fXQsRQx4WBbw0mDBTRxOULw7gfQEtRSmWOOC6vPcvNnByeyr3Ozjp9heqx4MCMq_x543pj0G6sFae/s1600/2665955909_5187c86190.jpg" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="320" width="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj5e4bug3jpGT5r_lguQ6sFfzK07mpqDLKZoLfxybhHqbPuPyQAsCWrZIlplSaHI_3fXQsRQx4WBbw0mDBTRxOULw7gfQEtRSmWOOC6vPcvNnByeyr3Ozjp9heqx4MCMq_x543pj0G6sFae/s320/2665955909_5187c86190.jpg" /></a></div><br />
<br />
Od ostatniego mojego wpisu bardzo wiele się zmieniło. Przede wszystkim zmieniłem pracą. Nosiłem się z tym zamiarem od dawna, ale nie pisałem o tym. Zaczęło mi przeszkadzać to, że w pewnym momencie ciągnąłem cały zespół sprzedaży „za uszy”. Robiłem postępy, ale co z tego? Jedyne, na co mogłem liczyć to premia raz na jakiś czas. Chciałem czegoś więcej. Chcieć to móc- potwierdzam. Znalazłem pracę, w której czuję, że się rozwijam i wreszcie naprawdę DOBRZE mi płacą.<br />
Paradoksalnie naprawdę zrozumiałem, że „nie tylko pracą człowiek żyje”. Nie pracuje już wieczorami, nie chodzę na imprezy – mam w końcu uporządkowane życie uczuciowe• Czas, który z Wami spędziłem był fantastyczny. Często Wasze komentarze podnosiły mnie na duchu. Nadal będę zaglądać od czasu do czasu na wasze blogi. Z pisaniem własnego jednak kończę. Dziękuję, że byliście ze mną. <br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-32215999986629784532011-08-28T10:48:00.000+01:002011-08-31T10:49:14.179+01:00PingwinyPingwiny to takie dziwne ptaki- nie umieją latać i śmiesznie chodzą Często mając do czynienia z ludźmi nasuwa mi się skojarzenie z pingwinami- są ludźmi a nie mają ludzkich uczuć. Pamiętacie jak pisałem Wam o moim biednym kocie? Już wiem, kto go otruł- sam mi się zresztą przyznał do tego. Nie mam jednak świadków tej rozmowy, więc nie mogę nic z tym zrobić. <br />
<br />
Zresztą takich ludzi-pingwinów jest całe mnóstwo. Znam księgowego, który nie potrafi liczyć, znam fryzjerkę, która źle strzyże, mechanika, który kompletnie nie zna się na samochodach. Takich ludźmi jest całkiem sporo. Co więcej- niektórych ta nieporadność rozczula, naprawdę! Moja sąsiadka chodzi do tej fryzjerki, mimo iż efekt jest zawsze fatalny. Chodzi jednak, bo po prostu tę fryzjerkę lubi. I nigdy nie dała jej odczuć, że z efektu jej pracy jest niezadowolona ( a zawsze jest niezadowolona). Nie chce jej sprawić przykrości.<br />
<br />
Wiecie, w jakim zawodzie ludzie pingwiny nigdy nie zagrzeją miejsca? W sprzedaży! Nie umiesz sprzedawać- nie zarobisz! Ja nie jestem pingwinem.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTHtKZN7MqKOPAH4s5VQpPbyL7VUOdwwTNF5p8q5p1pi1jlUDvcQsklbrrlUBiDzwNjh4smXkXaYeLVFoMmjnovHaDgzQQxHC8ll8K8MI-yiLyPv6jSvdYlI-U3lAw6Lb83ilGU0X3WHea/s1600/parra-toykyo-take-a-rest.jpg" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="213" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTHtKZN7MqKOPAH4s5VQpPbyL7VUOdwwTNF5p8q5p1pi1jlUDvcQsklbrrlUBiDzwNjh4smXkXaYeLVFoMmjnovHaDgzQQxHC8ll8K8MI-yiLyPv6jSvdYlI-U3lAw6Lb83ilGU0X3WHea/s320/parra-toykyo-take-a-rest.jpg" /></a></div><br />
<br />
Pozdrawiam<br />
Globus <br />
BLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-85719696074568004762011-08-28T10:45:00.002+01:002011-09-01T10:48:16.176+01:00Części damskie, męskie i nijakieA ja znowu o pracy Niby nie nią samą człowiek żyje, ale jednak! Ostatnio w firmie nastąpiło trochę zmian, głównie personalnych. Pojawiło się trochę nowych twarzy. W tak dużej firmie jak nasza to w sumie nic dziwnego- można nawet rzec, że chleb powszedni. Teraz jednak jest trochę inaczej…<br />
<br />
Dawniej była zdecydowana przewaga mężczyzn, a nasze koleżanki raczej nas nie rozpraszały ( no może z wyjątkiem Rudej, ale to zupełnie inna historia). I wyobraźcie sobie, że nagle do firmy przyszło z dziesięć młodych i pięknych kobiet. Reakcja męskiej części zespołu- totalne szaleństwo. Popisują się, oferują pomoc itp. Gołym okiem widać, że wstąpiły w nich nowe siły. I dobrze- aż chce się pracować. <br />
<br />
Wniosek jest tak naprawdę jeden- każda firma potrzebuje, pięknych i mądrych kobiet ( Z tym, że piękno to tak naprawdę pojęcie absolutnie subiektywne). Kobiet łagodzą obyczaje i motywują do pracy. A przy okazji:<br />
<a href="http://www.youtube.com/watch?v=m0YlcGve5Ek&feature=share"></a><br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-12130480634581237132011-08-20T08:31:00.000+01:002011-08-22T08:31:43.399+01:00Hard day!Są takie dni, w które wszystkiego się odechciewa. Mam właśnie takowi za i przed sobą. Pamiętacie mojego kotka? Już go nie ma. Diagnoza- otrucie. Ktoś ( pytanie tylko czy taką osobę można jeszcze nazwać człowiekiem) otruł mi kociaka. Nie sądziłem, że tak mną to wstrząśnie. Wnuki sąsiadki ryczały przez parę godzin( nie był to płacz- o nie). W moim mieszkaniu tak się nagle zrobiło pusto i cicho.<br />
<br />
Nie będę dociekał, kto i dlaczego to zrobił. Zresztą nie mam nawet na to siły. Liczy się jednak sam fakt- kota już nie ma. Zastanawiające jest dla mnie to jak niesamowicie okrutni mogą być ludzie. Jaką trzeba być bestią być zdobyć się na taki czyn!<br />
<br />
Zastanawialiście się kiedyś skąd się bierze okrucieństwo? Bo ja często. Jak na razie mam tylko jedną sensowną teorię: okrutni bywają ludzie, którzy są głęboko nieszczęśliwi! Nieudało im się życie, nie ma, kto ich kochać w związku z tym mają ogromną ochotę krzywdzić innych. I robią to! <br />
Mi zginął kot, a Was pewnie niejedna przykrość spotkała od takich ludzi. Nadal jestem jednak niepoprawnym optymistom. Wierzę, że więcej jest na świecie dobra niż zła tylko trudniej je dostrzec. Jest mniej „krzykliwe”. Mam nadzieję, że obudzę się rano i znowu będą mnie cieszyć drobne rzeczy. Jutro zacznę dostrzegać te okruchy dobra. Dzisiaj tylko wierzę, że istnieją!<br />
Dopiero teraz zorientowałem się, że nie zdążyłem kotu zrobić ani jednego zdjęcia. O tym, że był przypomina mi tylko jego kuweta, blaszana kulka i miseczka. Jutro pewnie to wszystko wyrzucę i nic już po kocie nie zostanie. Za jakieś pół roku prawdopodobnie nie będę mógł sobie przypomnieć jak wyglądał. Pamiętam każdego jednego mojego klienta i prawdopodobnie za 10 lat nic się nie zmieni. O słodkiej kuleczce, która się do mnie tuliła zapomnę. Życia bywa niesprawiedliwe.<br />
Pozdrawiam <br />
Globus<br />
P.S<br />
Jeśli macie jakieś swoje teorie na temat przyczyn okrucieństwa- baaardzo chętnie poczytam!<br />
<br />
BLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-88308063633827652862011-08-19T09:36:00.001+01:002011-08-31T10:16:28.920+01:00Lepsze jest wrogiem dobrego<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpfMNCcQpxomsd65bx2JStthrke6BYPerFpBFUfOocA1YLjnSSB_AYlACnf-UIj5AKYuHjvtRqWtQRBy27pTOUqv5DTBP0N8s8kdOiNLThHZVW9ZlpX0LCMAhUwsNNBkQ_AJIgkh8-i5uZ/s1600/Teach1_1280x800.jpg" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="200" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgpfMNCcQpxomsd65bx2JStthrke6BYPerFpBFUfOocA1YLjnSSB_AYlACnf-UIj5AKYuHjvtRqWtQRBy27pTOUqv5DTBP0N8s8kdOiNLThHZVW9ZlpX0LCMAhUwsNNBkQ_AJIgkh8-i5uZ/s320/Teach1_1280x800.jpg" /></a></div><br />
Niby całkiem niedawno byłem na urlopie, ale już mam dość. Obsesyjnie oglądam foldery biur podróży w poszukiwaniu jakiś interesujących wycieczek. Czasami zazdroszczę nauczycielom- może i nie zarabiają kokosów, ale za to mają 2-miesięczną labę! Nie rozumiem jak oni mogą być zmęczeni!<br />
<br />
Obserwuję bacznie moją koleżankę, która dopiero, co wróciła z urlopu. Jej pierwszy dzień w pracy wyglądał tak jakby ten urlop jej zaszkodził. Cierpienie, jakie malowało się na jej twarzy było aż za nadto wymowne. Powiedźmy sobie szczerze- po urlopie jeszcze długo dochodzi się do siebie. Jest nawet taka przypadłość- depresja po urlopowa. Czytałem o tym parę razy. W dużym skrócie- pracownik po urlopie jest mniej wydajny, bo ciągle myśli o wakacjach. Też tak miałem:)<br />
<br />
Czyli lepiej jest wcale nie iść na urlop? Oczywiście, że nie. Odpoczynek jest potrzebny każdemu człowiekowi, ale…należy z niego korzystać rozsądnie. Lepiej jest te dwa tygodnie rozłożyć sobie w czasie. Wtedy powrót do pracy nie jest aż tak bolesny. <br />
<br />
A jak Wam mijają wakacje? Też miewacie depresję pourlopową? <br />
BLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-51004443679029155922011-08-16T09:34:00.000+01:002011-08-31T09:35:58.922+01:00Tak szybko odchodzą…Od pewnego czasu wychodziłem z założenia, że nie należy zbytnio zaprzyjaźniać z ludźmi w pracy. To naprawdę niezdrowe. Po pierwsze generuje problemy, bo nie oszukujmy się – w pracy jesteśmy z jednej strony zgranym zespołem, ale również rywalami. Bez rywalizacji nie ma efektów. A tam gdzie gdzie rywalizacja nie ma miejsca dla przyjaźni. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrANhwq15e5PAoINareU15H8m2Bvw9qjt9dB1NhUVC_bv06wDf6EBUnCo2_sGtE0obA3BXq5TPFMLt_nAXXHkWVyfYU9nYx_ob2YbZp4eVs1UbRAKHvJ4YsbsrFktnxG1EtETGfIjzC_A4/s1600/7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="320" width="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhrANhwq15e5PAoINareU15H8m2Bvw9qjt9dB1NhUVC_bv06wDf6EBUnCo2_sGtE0obA3BXq5TPFMLt_nAXXHkWVyfYU9nYx_ob2YbZp4eVs1UbRAKHvJ4YsbsrFktnxG1EtETGfIjzC_A4/s320/7.jpg" /></a></div><br />
<br />
Jednak jak się przebywa tyle czasu ( średnio 8 godzin) z ludźmi to wywiązuje się specyficzna relacja- przywiązanie. Trudno utrzymywać wtedy dystans. Mi się to na razie udaje. Nie zmienia to jednak faktu, że jak ktoś odchodzi z pracy to zawsze jest mi przykro. Tak było i tym razem. Pracowałem z gościem naprawdę długo. Mieliśmy lepsze i gorsze dni. Był nawet moment, kiedy przez cały tydzień nie odzywaliśmy się do siebie. Oczywiście poszło o klienta- jeden zaczął z nim współpracę a drugi kontynuował. Po jakimś czasie doszliśmy do porozumienia- jak zwykle zresztą. <br />
Niemniej jak dowiedziałem się, że nie będę już z nim pracować to zrobiło mi się autentycznie przykro. Jednak człowiek się przywiązuje do ludzi, jacy by oni nie byli. Podobno każda zmiana jest zmianą na lepsze. Podobno nie ma ludzi, których nie można zastąpić. Podobno.<br />
<br />
Dochodzę do wniosku, że prawdziwa dorosłość polega na zaakceptowaniu prostego faktu. Jedni ludzie odchodzą a następni przychodzą.<br />
BLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-89055690446600212912011-08-13T08:30:00.000+01:002011-08-22T08:30:59.603+01:00Moje szanowne cztery literyNie mogę się nadziwić, że weekendy tak szybko się kończą. Człowiek nigdy nie jest przygotowany na poniedziałek- przynajmniej ja ( A jak jest z Wami?). Co najmniej do 11 trwa moje przestawianie się na rytm pracy! To już jest schemat- poniedziałek ( niemal) dniem straconym a wtorek Naddniem ( bo nadrabiam braki z poniedziałku). Próbowałem z tym zerwać, ale na razie bez rezultatu. Jeśli znacie jakieś super tricki to podzielcie się- proszę!<br />
Schemat schematem, ale wydaje mi się, że warto się zstanowić nad jedną kwestią. CZY CHCECIE BYĆ LUDŹMI, KTÓRZY MYŚLĄ SCHEMATAMI?<br />
<br />
Wyobraźcie sobie, że poniedziałek nie nazywa się poniedziałkiem, ale na przykład wtorkiem albo najlepiej piątkiem. Idąc dalej tym tropem- nauczyciel to człowiek ( trudne, ale prawdziwe), klient to po prostu partner biznesowy. I tak dalej i tak dalej. W czym tkwi sedno? Tak naprawdę w barierze psychicznej. Każdy z nas posiada inną. Ważne, by ją wychwycić. Następnie bezwzględnie się jej pozbyć. <br />
<br />
Dlaczego bariera psychiczna jest niebezpieczna?<br />
Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Mnie dosyć często nachodzą takie refleksje. Wyobraźcie sobie, że wszystko, ale to naprawdę wszystko jest w waszym zasięgu. Trudne, prawda? Uniemożliwia Wam to właśnie bariera psychiczna. Jako sprzedawca wiele razy miałem z nią do czynienia. Często przed sfinalizowaniem dużej transakcji napotykałem trudności, które miały swoje źródło w moim sposobie myślenia. Wydawało mi się, że moje oferta jest zbyt droga, że nie mogę tyle żądać itp. Po jakimś czasie jakiś inny sprzedawca wykorzystywał mój kontakt, oferując tyle samo i ( o dziwo) wygrywał. Jego propozycja spotykała się z akceptacją. Dlaczego tak się działo? Po prostu on nie był obciążony taką barierą psychologiczną jak ja. <br />
<br />
Na początki nawet nie zdawałem sobie sprawy z mojego problemu. Dużo pomógł mi mój coach z Axona, dużo też pracy włożyłem w zmianę mojego sposobu myślenia. Da się- trzeba tylko chcieć. A Wy walczycie ze swoimi barierami psychologicznymi?<br />
Pozdrawiam <br />
Globus<br />
BLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-91133817012158988362011-08-08T08:28:00.000+01:002011-08-22T08:29:19.460+01:00Plotki, ploteczkiJako mężczyzna oficjalnie nie toleruje plotek. Jako człowiek - przyznaje nieoficjalnie - poplotkuję od czasu do czasu. Są jednak granice, których staram się nie przekraczać. <br />
Wydaje mi się, że istnieją dwa rodzaje plotek: błahe i groźne. Do pierwszych zaliczają się te wszystkie zabawne anegdoty, które bawią i (uwaga, uwaga) nie wzbudzają emocji! Plotki groźne zawsze zaczynają się od „tylko nie mów nikomu”, „to tajemnica”, „tylko zachowaj to dla siebie”. Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo (graniczące z pewnością), że nie jest się jedyną wtajemniczoną osobą. Kiedy plotka, która jak wiadomo żyje własnym życiem, wyjdzie na jaw, jest się jedną z osób branych pod uwagę, jako ewentualne źródło przecieku. <br />
<br />
Przykład z życia<br />
Mój znajomy w firmie zwierzył mi się, że chce zmienić pracę. Jak się okazało nie tylko mi, ale całej firmie. Oczywiście było to ściśle tajne. Oczywiście ktoś się „wysypał” i news doszedł do szefów. Ci z kolei stwierdzili, że pracownik, który szuka innej pracy nie jest potrzebny. I pożegnaliśmy kolegę. Oczywiście miał on pretensje do wszystkich.<br />
<br />
Nie wiem, kto doniósł, nie wnikam. Ciekawi mnie jednak sam zwrot „tylko nie mów nikomu”. Zauważyliście ile emocji on wzbudza? Osoba przekazująca plotkę używając go automatycznie dodaje jej nobilitacji. Dzięki temu ona staje się cenna i naprawdę ciężko ją zachować dla siebie. Czy Wam zdarza się plotkować? Ja obiecałem sobie, że następnym razem jak usłyszę: muszę ci coś powiedzieć, ale zachowaj to dla siebie - odpowiem, że nie chcę być wtajemniczonym!<br />
<br />
Pozdrawiam<br />
Globus<br />
BLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-22463177355244622272011-08-05T08:25:00.000+01:002011-08-22T08:27:54.014+01:00Albo dobrze albo wcaleMoja babcia zawsze powtarzała mi, że o zmarłych należy mówić albo dobrze albo wcale. Mówiła to często, z wielkim przekonaniem swojej nieomylności w tej kwestii. Uwierzyłem jej i zakodowałem tę mądrość. Z czasem odkryłem, że tak naprawdę o każdym człowieku można powiedzieć coś dobrego. Zawsze. Trzeba tylko chcieć.<br />
<br />
Andrzej Lepper podobno popełnił samobójstwo. Wiadomość ta zasmuciła mnie, jak zresztą każda tego typu. Współczuje ludziom, którzy nie mają sił by dalej żyć. Również ich rodzinom. Oczywiście Lepperowi ktoś mógł pomóc odejść z tego świata, wcale tego nie wykluczam. Pomyślcie tylko: jaki człowiek targa się na własne życie, jeśli musi walczyć o zdrowie własnego dziecka? No i jeszcze to dziwne samobójstwo miesiąc temu współpracownika Leppera…<br />
<br />
Był człowiek - nie ma człowieka. Tak po prostu. Nas - zwykłych szarych ludzi zawsze to zaskakuje. Dziennikarzy - nigdy! Jak zapewne wiecie dla większości znanych osób są przygotowane prawie gotowe materiały odnośnie ich życia. Prawie gotowe - dodaje się tylko te fragmenty dotyczące okoliczności śmierci. Tak jest łatwiej, szybciej i nowocześniej. Media mało co zaskoczy. Oczywiście zdarzają się „perełki” typu zamachy w Norwegii. <br />
<br />
Śmierć w mediach zawsze wygląda tak samo. Mam nieodparte wrażenie, że albo ludzie, którzy tam pracują mieli podobne babcie ( jak moja, pewnie i Wasze) albo zdają sobie sprawę z naszych przyzwyczajeń. Umiera znany polityk i jeśli ktoś chce wyrobić sobie o nim zdanie na podstawie tego czy czyta lub widzi w telewizji, to przekona się, że odszedł mąż stanu. Człowiek prawy, honorowy - co prawda mający jakieś tam swoje „śmiesznostki”, ale były one takie „swojskie”. Ten obraz człowieka jest tak cukierkowy, że aż krzywdzący. Oczywiście dla tego, kto odszedł. Nikt (no prawie nikt) nie „kupuje” tego przekazu. Po lukrze pojawia się czarna, gorzka czekolada - przeważnie w Internecie. Dla równowagi. <br />
<br />
Ten wpis miał być swoistym apelem- Traktujcie drodzy dziennikarze Śmierć poważnie i z szacunkiem! <br />
<br />
Co ja mogę powiedzieć o Lepperze? Na pewno był politykiem jedynym w swoim rodzaju. Niesamowicie barwnym i często nieokrzesanym. Zawsze wydawał mi się zdolnym człowiekiem. Miał ogromną łatwość wysławiania się. Jestem niemal pewien, że nieustannie nad sobą pracował. Pamiętacie jak cała Polska śmiała się z więzień dla Talibów? Dzisiaj wiemy, że Lepper miał rację. Wniosek: miał świetne źródło informacji. Niepotrzebnie nawiązał współpracę z Tymochowiczem, wcześniej sprawiał wrażenie autentycznego. No i lubił solarium! <br />
Pozdrawiam<br />
Globus<br />
<br />
BLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-3039515441607445612011-07-30T07:42:00.000+01:002011-08-01T07:44:58.420+01:00Mam to gdzieśDo pewnych postaw w życiu się dorasta. Od dzieciństwa wpajają nam, że mamy być mili dla innych i w razie takiej potrzeby udzielać im pomocy. To pierwszy etap. W następnym uczymy się dostosowywać swoje zachowanie do oczekiwań innych. Potem intuicyjnie Teoretycznie nie ma w tym nic złego. Przynajmniej tak mi się do niedawna wydawało. Efekt takiego wychowania, w moim przypadku, był jednak taki, że bardziej się liczyłem ze zdaniem innych osób niż własnym. Bo nie chciałem im sprawić przykrości, albo ( nie daj boże) nie chciałem by pomyśleli sobie, że jestem niemiły. Taka postawa nie pomaga w życiu.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDHWfi1MplXMksumMprCDswvKY_sBRs0TUm3FTYZFvzGqe3Cgw5Xu8xt2UpKDhyphenhyphenPNWNb_uJ1bxDHH-u5ezr9E11jUtQUxBQxkWG4HtAwafreBRYvqL7o3edPLLYPPENXuFlaeb7UYTZYnS/s1600/mam+to+gzdie%25C5%259B.JPG" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="320" width="283" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhDHWfi1MplXMksumMprCDswvKY_sBRs0TUm3FTYZFvzGqe3Cgw5Xu8xt2UpKDhyphenhyphenPNWNb_uJ1bxDHH-u5ezr9E11jUtQUxBQxkWG4HtAwafreBRYvqL7o3edPLLYPPENXuFlaeb7UYTZYnS/s320/mam+to+gzdie%25C5%259B.JPG" /></a></div><br />
<br />
Powiedzmy sobie szczerze- tak się nie da żyć. Spełniając oczekiwania innych osób, szczególnie względem siebie, tracimy gdzieś właśnie „ja”. Prawdopodobnie, dlatego mamy tak wielu frustratów i smutnych, nieszczęśliwych ludzi. Dlaczego w dzieciństwie uczą nas kochać innych ludzi a nie uczą kochać siebie? Dlaczego wpaja się ( oczywiście nieświadomie), że opinia innych ludzi jest tak bardzo ważna? <br />
<br />
Dziś już wiem, że zdanie innych jest mało ważne. Za chwilę, bowiem w naszym życiu pojawią się nowe osoby, które będą miały inne poglądy. Nie można cały czas się dostosowywać, bo paradoksalnie czyni nas to „nieprzystosowanymi”. Zgadzacie się?<br />
Ja przez całe życie pracowałem nad swoją „żywą” gestykulacją. Rodzice, nauczyciele zawsze mi powtarzali, że „wymachując rękami jak wariat” ( moim zdaniem nigdy tak nie było) tracę na wiarygodności i nikt mnie nie chce słuchać. Mija parą dobrych lat i nagle okazuje się, że ta gestykulacja jest moim atutem. Podobnie było z wodą kolońską, którą kiedyś używałem a nie lubiła jej moja dziewczyna, więc musiałem zacząć używać innej. Potem spotykałem się z kolejną dziewczyną, która akurat bardzo lubiła zapach mojej poprzedniej wody kolońskiej. Podobną sytuację miałem z długością włosów. I po co to wszystko? Przecież nie można całe życie się dostosowywać! Tym bardziej, że jedni ludzie odchodzą a inni przychodzą. Tak naprawdę zostajemy sami ze sobą, ze swoimi śmiesznościami, przyzwyczajeniami. Dobrze mi z tym a Wam? <br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-42715194489784088752011-07-30T07:40:00.000+01:002011-08-01T07:42:33.078+01:00Zrób to na ColumboPisałem ostatnio o negocjacjach, więc teraz chciałbym wam przybliżyć w skrócie moją ulubioną metodę. Stosuję ją często. Jej skuteczność jest niemal 100%. Trzeba tylko wziąć pod uwagę, że nie jest odpowiednia do każdego typu klienta. W codziennym życiu sprawdza się jednak niemal zawsze. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipuYtfUM6ZpP_OrHEbW57IfGlUvYpL1EIex3hjy_Or5EypeTKFMdKZRKwz297e69ALu1HYNkbGELKae_rptQKlcjaSJPB41apTPubcd5GNmOP9U7r9FGBbU4WkE5-_4mtGS-h1iwhoYxhJ/s1600/columbo-1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="282" width="228" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipuYtfUM6ZpP_OrHEbW57IfGlUvYpL1EIex3hjy_Or5EypeTKFMdKZRKwz297e69ALu1HYNkbGELKae_rptQKlcjaSJPB41apTPubcd5GNmOP9U7r9FGBbU4WkE5-_4mtGS-h1iwhoYxhJ/s320/columbo-1.jpg" /></a></div><br />
<br />
<br />
Generalnie chodzi o to, by będąc negocjatorem wcielić się w postać inspektora Columbo Wszelka niezdarność, brak zorganizowania są wręcz niezbędne. Trzeba dać drugiej stronie subtelnie do zrozumienia, że potrzebuje się jej pomocy i serdeczności. Oczywiście będą perfekcyjnie przygotowanym. Jednym słowem sprawia się wrażenie głupszego niż się jest. Zdziwilibyście się jak łatwo ludzie na to idą. Mechanizm jest prosty - dajemy drugiej stronie fantastyczne odczucie! Dzięki nam czuje się ona mądra, elokwentna i przebojowa. Dzięki temu uzyskujemy to, co chcemy. Nietrudno się, bowiem „pochylić” nad kimś, kto jest w jakimś sensie gorszy od nas. Jedna strona czuje, więc siłę i idzie na ustępstwa. <br />
<br />
<iframe width="480" height="390" src="http://www.youtube.com/embed/leybGZjiqoE" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br />
Teoretycznie ta metoda jest dziecinnie prosta. Nic bardziej mylnego. To jedna z najbardziej wymagających technik negocjacji. Jeśli się jej nie opanuje do perfekcji, łatwo jest zostać przejrzanym. Kiedy maski opadają negocjacje są skończone. Długo ćwiczyłem tę metodę z moim coachem z axona. Teraz stosuje ją niemal zawsze. <br />
Zauważyłem, że bardzo dużo osób, pewnie nieświadomie, „bawi się” w inspektora Columbo w życiu prywatnym. Znacie takich aktorów? Ja niestety tak. Najczęściej udają życzliwych i serdecznych przyjaciół - troskliwych i niesamowicie ciekawskich. Uważajcie na nich - oni są wśród nas. <br />
Dlatego między innymi tak bardzo lubię moją pracę i tak dużo jej poświęcam. Tu reguły są proste - wiem, z kim negocjuję. W życiu natomiast tej pewności nie mam - zakładam więc, że z każdym, albo dostaje w dupę.<br />
Pozdrawiam <br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-42713250292563563822011-07-29T07:38:00.000+01:002011-08-01T07:40:34.893+01:00Bądź wytrawnym graczemTak naprawdę każdemu z Was zdarza się negocjować. Bardzo często nawet nie zdajecie sobie z tego sprawy. Co więcej - negujecie samą potrzebę tego procesu. Nie wiedzieć czemu, „negocjacja” bardzo często jest utożsamiana z „targowaniem się” albo ( i to jest najgorsze) z próbą „ugrania” czegoś. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4p2WRahzkMSyCkSN43K0mBf9eIyOv33aAVyGrikD4Jp3s_rmOk7RzwNX_F9VjfMUUMRmPbzoviQSzYIMUZ9LjvCk6iLEwRo9-4Jkvb-IxWuaLH63XmNagJSCAX1pYDE8g6eKKP40IEefr/s1600/Szachy+-+negocjacje.jpg" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="214" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh4p2WRahzkMSyCkSN43K0mBf9eIyOv33aAVyGrikD4Jp3s_rmOk7RzwNX_F9VjfMUUMRmPbzoviQSzYIMUZ9LjvCk6iLEwRo9-4Jkvb-IxWuaLH63XmNagJSCAX1pYDE8g6eKKP40IEefr/s320/Szachy+-+negocjacje.jpg" /></a></div><br />
<br />
Nie gniewajcie się za to całe uogólnienie. Wiem - to nie jest sprawiedliwe. Załóżmy więc po prostu, że zrobiłem to tylko na potrzeby wpisu. Będzie mi wtedy łatwiej. W każdym razie naprawdę warto uświadomić sobie, że w negocjowaniu nie ma nic złego. Pod warunkiem, że jest to świadoma negocjacja. Nie ma co się oszukiwać - z niej tak naprawdę składa się życie. Ty chcesz coś, ktoś to ma i trzeba coś z tym zrobić. Proste, prawda? Oczywiście pomijając fakt, że obie strony mają czuć się wygrane.<br />
<br />
W moim przypadku z negocjacjami mam ciągle do czynienia w pracy. Dlatego w życiu prywatnym odpuszczam - całkowicie świadomie. Przez to często (i gęsto) dostaje w dupę, ale nie mam o to do nikogo pretensji. Mój wybór - moja obolała dupa. Tylko wiecie - ja wiem, dlaczego mnie boli. Biorę to, że tak się wyrażę „na klatę”. Mam jednak nieodparte wrażenie, że większość ludzi nie. Skąd tyle frustracji z powodu pracy, zarobków, nieudanych związków, kontaktów międzyludzkich itp. <br />
A przecież to takie proste. Krótka piłka - wiesz, czego chcesz i negocjujesz, by to mieć. To najprostsza droga do szczęścia i dobrobytu. Jeśli się wybiera inne metody (przy założeniu, że robi się to świadomie. To ma być wybór a nie naiwność) to trzeba być przygotowanym na cierpienie. Ja jestem.<br />
Pozdrawiam<br />
Globus<br />
P.S<br />
Jak Wam idą negocjacje?BLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-2226949127337005302011-07-28T08:20:00.000+01:002011-07-28T08:20:21.544+01:00Łakocie i witaminyPamiętacie tą reklamę cukierków, w której dobra mama wybierając słodyczy dla dzieci z radością odkrywa coś, co jest jednocześnie smaczne i zdrowe. Błogi wyraz jej twarzy i radość dzieci są znaczące - można połączyć przyjemne z pożytecznym. Ba, nawet trzeba. Przecież dobra, kochająca mama nie może pozwolić, by jej pociechy „faszerowały” się czymś, co zawiera mnóstwo cukru, tłuszczy itp. Nie może również pozbawić dziecka tego cudownego i niepowtarzalnego uczucia rozpływającej się ustach słodkości. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixmnHx-DEXByKNBPsxxP0ckaci-lhTk8c1xnVz8kgnJj8e-pB3a0ia31zwSvJkc0j_N9hCsJ1GQRZl9SWin_zfXjcvjMOJkx2qt0AX4gHPzIMAJf3fr5F0y1WmGQT75lJ1505q9UV8WZZl/s1600/crossroad.jpg" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="207" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixmnHx-DEXByKNBPsxxP0ckaci-lhTk8c1xnVz8kgnJj8e-pB3a0ia31zwSvJkc0j_N9hCsJ1GQRZl9SWin_zfXjcvjMOJkx2qt0AX4gHPzIMAJf3fr5F0y1WmGQT75lJ1505q9UV8WZZl/s320/crossroad.jpg" /></a></div><br />
<br />
Niby reklama jak każda inna, ale jakoś szczególnie utkwiła mi w pamięci. Może to z mojej strony nadinterpretacja (z drugie strony, co nią nie jest?), ale dla mnie w tej reklamie jest coś „syfnego” ( przepraszam za wyrażenie, ale tak to właśnie rozumiem). Jej przekaz jest prosty jak drut - można zjeść rybkę i mieć rybkę! Życie na skróty jest możliwe, łatwe i przyjemne. Nie wymaga podejmowania odważnych, trudnych decyzji. Matka z reklamy mogłaby spokojnie wytłumaczyć dziecku, że jedzenie słodyczy nie jest zdrowe i zamiast tego da mu jakiś owoc. Nie wspominając o własnoręcznie upieczonej szarlotce. Pociecha na początku byłaby zła, pewnie nie obeszłoby się bez krzyków i łez, ale podobno cel uświęca środki ( nie wspominając już o „przez ciernie do gwiazd”). Ludzie jednak nie lubią radykalnych rozwiązań, wolą żyć złudzeniami i oszukiwać samych siebie. Na tej samej zasadzie kobiety chodzą na obcasach, które nie są bardzo wygodne (tu nie mogę być obiektywny, ale jestem pewien, że chodzenie na obcasach nie może być wygodne! Jeśli się mylę poprawcie mnie), jedzą jakieś ziarna na śniadanie, bo zdrowe i smaczne ( nie wierze, nie wierze).<br />
Oczywiście ktoś może mi zarzucić, że czepiam się reklam, które nijak mają się do naszego życia. Wydaje mi się jednak, że ich twórcy czerpią z tego, co widzą dookoła. <br />
Nie da się nie zauważyć, że ludzie bardzo często wybierają drogę na skróty. Ma być łatwo i przyjemnie (w przypadku obcasów efektownie). Liczy się tak naprawdę jedno - świadomość, że można mieć jednocześnie łakocie i witaminy. <br />
Osobiście bardziej podobało mi się hasło „życie to sztuka wyboru”.<br />
Pozdrawiam,<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-61955806582249513162011-07-25T08:46:00.000+01:002011-07-25T08:46:26.683+01:00Harry PotterNie należę do fanów Harry’ego Pottera . Ze względu na wiek nie załapałem się na to całe szaleństwo. Podoba mi się jednak to, że dzięki tej całej sadze dzieci zaczęły czytać książki. To jest naprawdę coś. Widziałem też prawie wszystkie filmy (moje poprzednie sympatie zaliczały się do wiernych fanek Harrego, chcąc nie chcąc byłem na bieżąco). Przyznaję- wciągające, z każdą kolejną serią bardziej. Zdziwił mnie jednak bardzo jeden fakt - na ostatniej części (Insygnia Śmierci cz.1) na Sali było mnóstwo dzieciaków z rodzicami. Nie podoba mi się, że dzieciaki oglądają filmy pełne przemocy i krwi. Można bagatelizować ten problem, ale moim zdaniem to błąd. Może z powodu obecności kota w moim życiu stałem się bardziej odpowiedzialny?<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIZbxhGgLH9LlWavbFoQC1iR4K0gFbz3IZ9pTlJCVDhjHr7JiKXfu1in5ZT2uPFr8KgoR0OZs2f7I99VtE9uYez4JVgDGTjZm2wDXyoWozN64ngs3P5Fw2YtkNivqxzBf3K06HE8_EaAeJ/s1600/4q85rodnodob6e.jpg" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="186" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIZbxhGgLH9LlWavbFoQC1iR4K0gFbz3IZ9pTlJCVDhjHr7JiKXfu1in5ZT2uPFr8KgoR0OZs2f7I99VtE9uYez4JVgDGTjZm2wDXyoWozN64ngs3P5Fw2YtkNivqxzBf3K06HE8_EaAeJ/s320/4q85rodnodob6e.jpg" /></a></div><br />
<br />
<br />
Generalnie czuję się młody. Do czasu. Nie chodzi mi wcale o to, że coś mnie strzyka ( ok- mam mieć operację barku, ale to po prostu wspinaczkowa kontuzja) – nie, nie. Dziwnie się czuję, kiedy przebywam w towarzystwie dajmy na to gimnazjalistów. Mam wrażenie, że oni są inni niż ja, kiedy byłem w ich wieku. Tyle w nich agresji, wulgarności i brawury. Nie mam pojęcia z czego to się bierze. Macie jakieś swoje teorie? <br />
Oczywiście nie chcę uogólniać- znam parę naprawdę świetnych dzieciaków. Wierzę, że jest ich więcej. Piszę tylko o tym, co widać na ulicach. Nie rozumiem, więc dlaczego rodzice dobrowolnie zabierają dzieci (na około miały 8, 9 lat) na filmy, które z pewnością nie są dla nich przeznaczone. Nie byłem jeszcze na ostatniej części Harry’ego Pottera, ale jestem pewien, że nie będą go oglądali tylko dorośli. Dlaczego? <br />
Pozdrawiam<br />
Globus<br />
P.S<br />
Zadzwonił do mnie kolega z urlopu i mówi „ Stary Amy Winehouse nie żyje. To straszne, prawda?”. Jakoś wydarzenia w Norwegii nie zrobiły na nim wrażenia…BLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-73056823515580382382011-07-20T11:01:00.001+01:002011-07-20T11:02:20.595+01:00Kradziejstwo!Mój dzisiejszy wpis miał być bardzo optymistyczny. Moja sprzedaż w tym miesiącu wypadła wprost rewelacyjnie, nie dość, że dostałem premię to jeszcze ( uwaga, uwaga) podwyżkę! Nareszcie mogę sobie pozwolić na to, co chcę, a nie na to, co jest mi potrzebne do przeżycia. Poważnie zacząłem rozważać wzięcie kredytu na samochód i mieszkanie. W tym momencie nie byłoby to dla mnie jakimś ogromnym obciążeniem. W pierwotnym założeniu chciałem się tym z Wami podzielić (no może trochę pochwalić - przyznaje i przepraszam), ale lipa. Mój dobry nastrój prysł niczym bańka mydlana.<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkYkVzoPYpwnw80pLkTax4qBpF7VMiwI584xVubVsaIczZB0YsZ-MFLUQT0r-eFxpHPak4q9Rw9Zzw3b_c_PdAZ2Ea4XnbC9e9Vw-ftHCyXSlziIoTpvQrimhciop08denJBDA8oYjxNRE/s1600/779b6a1dc8fd73dc1cec080e73635b38.jpg" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="134" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhkYkVzoPYpwnw80pLkTax4qBpF7VMiwI584xVubVsaIczZB0YsZ-MFLUQT0r-eFxpHPak4q9Rw9Zzw3b_c_PdAZ2Ea4XnbC9e9Vw-ftHCyXSlziIoTpvQrimhciop08denJBDA8oYjxNRE/s320/779b6a1dc8fd73dc1cec080e73635b38.jpg" /></a></div><br />
<br />
<br />
Wychodząc rano do pracy wypłaciłem sobie z bankomatu około 500 złotych. Normalnie płacę kartą, ale chciałem mamie kupić przepiękny stół i nakaslik w galerii. Miałem to zrobić po pracy. Wchodząc do gmachu rodzimej firmy czułem się jak dziecko szczęścia - nie dość, że mam pracę, którą lubię to jeszcze zarabiam na tyle dużo, że mogę bliskim bez okazji sprawiać drobne prezenty. Tak swoją drogą nie uważacie, że o wiele przyjemniej jest coś komuś kupić niż wydać te pieniądze na siebie? Ciekawa sprawa:)W każdym razie po standardowych ośmiu godzinach wychodzę z pracy i sięgam po portfel. Chyba nie trudno zgadnąć, co odkryłem - portfela nie było. Uczucie koszmarne. Najgorsze jednak miało dopiero nastąpić, bo uświadomiłem sobie, że zostałem okradziony w firmie. Nie ma możliwości, by dostał się do miejsca gdzie pracuję ktoś z zewnątrz. Wszyscy dobrze się znamy i do tej pory myślałem, że mamy naprawdę zgraną ekipę. O każdej osobie wiem całkiem sporo, z każdą byłem, chociaż raz na piwie. Wiecie jak się teraz czuję? <br />
Najgorsze jest to, że muszę się szybko wziąć w garść. Jutro z prawie całym działem sprzedaży uczestniczę w szkoleniach Axona. To potrwa około trzech, czterech godzin. Będę się wpatrywać w twarze ludzi i zastanawiać, „kto?”. Trudno tak po prostu przejść nad tym faktem do porządku dziennego.<br />
Pozdrawiam<br />
Szczęśliwy Globus In speBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-77186497298170603582011-07-18T07:50:00.000+01:002011-07-18T07:50:22.324+01:00Halo, halo?Nie pisałem przez jakiś czas, ale mam dobre wytłumaczenie. Nie było mnie! Nawet on-line:)Wybrałem się na krótki, aczkolwiek intensywny wypoczynek. Sam pomysł wyjazdu był jak najbardziej spontaniczny, nieprzemyślany do końca, ale jak się okazało bardzo potrzebny. Pojechałem do…Olsztyna na Olsztyńskie Noce Bluesowe. Ten festiwal był absolutnie wyjątkowy – w tym roku obchodził swoje dwudziestolecie! Zagrał między innymi Dżem, Nocna Zmiana Bluesa, Jan Błędowski, Hard Times i absolutnie wyjątkowy Robert Randolph. Fantastycznie, że do Polski przyjeżdżają muzycy takiego formatu. Zresztą posłuchajcie sami:<br />
<br />
<iframe width="480" height="390" src="http://www.youtube.com/embed/f4zpzEIdoPc" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br />
<br />
Parę dni wśród absolutnie fantastycznych dźwięków I wypocząłem bardziej niż gdybym leżał na plaży. Zrobiłem kilka zdjęć, które następnie przez własne gapiostwo skasowałem. Zachowało się tylko jedno:<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcUuCu5Dt8JQ44J0qBCM_VvN5JzmEWKb-fPl87uKbXR9yoX2r25SfnS2NE7cYohAE_lXBqB0HfM0vZ_BlHiU8BA111IIAsBtDDiGRcmBw8giDhQbauu_RXaZUix6__nM7MLSLJ-sOBr1p-/s1600/Olszty%25C5%2584skie+Noce+bluesowe.JPG" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="168" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcUuCu5Dt8JQ44J0qBCM_VvN5JzmEWKb-fPl87uKbXR9yoX2r25SfnS2NE7cYohAE_lXBqB0HfM0vZ_BlHiU8BA111IIAsBtDDiGRcmBw8giDhQbauu_RXaZUix6__nM7MLSLJ-sOBr1p-/s320/Olszty%25C5%2584skie+Noce+bluesowe.JPG" /></a></div><br />
<br />
<br />
To jest tak zwana „mała scena”. Główny koncert odbywał się w Amfiteatrze. Oprócz doskonałej muzyki odnotowałem jedną ciekawą rzecz - nie widziałem ani jednego zataczającego się człowieka. Przyczyny tego faktu upatruję w tym, że alkohol, który można było kupić (tylko piwo) był niemiłosiernie rozrzedzony:) Może jest to patent, który warto wykorzystywać przy imprezach masowych. Jak sądzicie? <br />
W każdym razie, jeśli tak, jak jeszcze jakiś czas temu ja, czujecie się zmęczeni to koniecznie wyjedźcie z miasta na parę dni! Wierzcie mi – warto. Ja teraz czuję się jak nowonarodzony. A może już odpoczywacie w jakiś interesujących zakątkach? <br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-42998151157464035512011-07-06T06:05:00.001+01:002011-07-07T06:06:31.316+01:00Wieczór poezji bez poezjiZachciało mi się na stare lata posłuchać poezji w ciemnej piwnicy na Kazimierzu. A co? Trochę kultury nie zaszkodzi! Pies u sąsiadki ( tak swoją drogą ona jest niesamowita - nie muszę już szukać dziewczyny, bo jestem pewien, że żadna nie pokocha mojego psa tak jak ona), przygotowanie ofert zakończone – hulaj dusza.<br />
Przyznam się szczerze, że nigdy nie byłem na takim wieczorze poetyckim i trochę się obawiałem. Głównie sprawiania wrażenie „obcego”, buraka z jakimiś intelektualnymi pretensjami, który oderwał się na chwilę od pracy i zapragnął „ zażyć” trochę kulturki. Na dodanie sobie odwagi wybrałem się z moją znajomą - bardzo sympatycznie wizualnie początkującą poetką. To, co mnie tam spotkało nie da się opisać, ale spróbuję. <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipzGH7J-eNh4RHpKKYICR12Vzdo-oPLBqw896c2eNIMDlzvDObyboSladJI8Swkk3v0EFsKSdm5ensWUBuMKSMH6PKarbnvc3mf4kP37Z6lUmpK0na1fsH4m7d93nqv-s3TWWT1itIYXlx/s1600/wiecz%25C3%25B3r+poezji+bez+poezji.JPG" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="240" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEipzGH7J-eNh4RHpKKYICR12Vzdo-oPLBqw896c2eNIMDlzvDObyboSladJI8Swkk3v0EFsKSdm5ensWUBuMKSMH6PKarbnvc3mf4kP37Z6lUmpK0na1fsH4m7d93nqv-s3TWWT1itIYXlx/s320/wiecz%25C3%25B3r+poezji+bez+poezji.JPG" /></a></div><br />
<br />
<br />
Weszliśmy i miałem niedoparte wrażenie, ze wszyscy zgromadzeni ludzie żywią się tylko poezją. Zapadnięte oczy, ziemista cera, udręczony wyraz twarzy. Tak było tylko do czasu W pewnym momencie zauważyłem, że po sali „krąży” plastikowa butelka po jakiejś wodzie mineralnej. W końcu dotarła i do nas. Usłyszałem tylko „to od poetów”- nie mogłem odmówić. To nawet nie był drink tylko czysta wódka. Z każdą chwilą robiło się coraz weselej. Nikomu nie przeszkadzało, że niemal, co drugi wiersz był bez tytułu, a co poniektórzy nie byli w stanie przeczytać swoich wierszy - i tak brawa były, że tak powiem, rzęsiste! Poezja wypełniała całą salę - plastikowa butelka z alkoholem była poezją, jak również krzesła, schody i lampka. No i każdy powoli stawał się poetą - coś niesamowitego.<br />
Powiem Wam jedno - poezję w takiej formie kupuję! Problem tylko w tym, że na drugi dzień czułem się gorzej niż źle. Parę takich wieczorów i chyba bym umarł. Kocham Kraków, a Wy? <br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-81770160075037651592011-06-30T05:49:00.001+01:002011-07-21T13:24:41.191+01:00Jam jest dobry na wszystkoDo mojej sąsiadki przyjechały wnuki. Jak zobaczyły psiaka to się w nim zakochały. Błagały mnie niemal bym pozwolił im zatrzymać go na noc. Wiecie, co to oznaczało? Oczywiście wolny wieczór! Takiej okazji się nie marnuje- poszedłem ze znajomymi na jam session. <br />
Bawiłem się jak zwykle wyśmienicie. Taki koncert to dla mnie potężna dawka energii. Przy okazji spotkałem wiele osób, których nie widziałem od dłuższego czasu. Większość z nich naprawdę miała co opowiadać - temu się urodziło dziecko, tamten się żeni… A ja? Mogłem się pochwalić, że mam psa i bardzo ciekawą pracę. Chociaż tyle<br />
Ten cały jam session był mi potrzebny jak nigdy wcześniej. Jeden z moich klientów nie przedłużył umowy. Niby to nic takiego - w końcu nie pierwszy raz mnie to spotyka, ale jakoś bardzo mnie to zdołowało. To był jeden z tych gości, z którym współpraca układała się rewelacyjnie. Spotykaliśmy się również na niwie prywatnej - od czasu do czasu graliśmy w tenisa i wychodziliśmy na piwo. Niestety dostał propozycję, która bardziej mu pasowała. Nawet nie dało się go przekonać. Z pokerowym uśmiechem powiedział mi, że tej propozycji nic nie przebije. Trochę pokory mi nie zaszkodzi - na pewno. Z drugiej strony ciężko mi się pogodzić z tym, że straciłem klienta, z którym byłem tak blisko. Żadnemu innemu nie poświęciłem tak dużo czasu i żadnego innego nie byłem tak pewien. Prawo Murphiego?<br />
W każdym razie muzyka ukoiła trochę moje smutki i jestem pewien, że następne spotkanie z coachem z Axona zmotywuje mnie do jeszcze większej pracy. <br />
Czasami jest tak, że trzeba po prostu przyjąć to, co przynosi życie i…posłuchać muzyki. Dla każdego z Was, kto czuje się, choć trochę podobnie piosenka ze specjalna dedykację:<br />
<iframe width="500" height="300" src="http://www.youtube.com/embed/GjEsAEsYCw4" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-85531748819707044212011-06-29T05:45:00.001+01:002011-07-01T05:48:34.283+01:00Jestem na „nie”!!!!Muszę się z Wami tym podzielić - nie daję rady! Mój pies mimo pozorów słodyczy jest jakimś potworem. Nie powiem - wygląda słodko, ma prześliczną mordkę i mądre oczy, ale na tym koniec. Cały czas jęczy (bo szczekaniem tego nazwać nie można) i uspokaja się tylko wtedy, kiedy biorę go na ręce. Całe szczęście, że mam wyrozumiałą i przesympatyczną sąsiadkę, która chętnie (pytanie jak długo) się nim zajmuje, kiedy jestem w pracy. Wniosek jest jeden - muszę sobie znaleźć dziewczynę, która pokocha mojego psa bardziej niż mnie!<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNoEiaXs0wIlkL_1OMJbhAn620B9NDOsc_xKfQM6oU_bXhvLETnJ68Ec67pP2AqFktX47Bi91O-KnEKU4UrelUh2nG2VUgrl-ntqPu_xjKhlgNnNr9qBcDJ40JKJSbMzsrUio1Kx9It_B9/s1600/lekko%25C5%259B%25C4%2587.JPG" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="252" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNoEiaXs0wIlkL_1OMJbhAn620B9NDOsc_xKfQM6oU_bXhvLETnJ68Ec67pP2AqFktX47Bi91O-KnEKU4UrelUh2nG2VUgrl-ntqPu_xjKhlgNnNr9qBcDJ40JKJSbMzsrUio1Kx9It_B9/s320/lekko%25C5%259B%25C4%2587.JPG" /></a></div><br />
<br />
Jak na ironię w pracy jest świetnie. Trafiają mi się coraz poważniejsi klienci. Czuję się doceniany, a mój portfel dopieszczony. Chociaż tyle Kolejnym pozytywem jest to, że pewna osoba z firmy, którą niespecjalnie lubię, odchodzi z pracy. Z całych sił próbuję nie okazywać radości, ale to baaardzo trudne. Ze zdziwieniem zauważyłem, że nie tylko ja się cieszę. Reszta zespołu też jest w euforii. No i dobrze - atmosfera w pracy przekłada się na jakość wykonywanych działań. Trudno się z tym nie zgodzić, prawda? Czasami nawet jeden pracownik może doprowadzić do totalnego zamieszania.<br />
<br />
Oczywiście nie samą pracą człowiek żyje. Ja w końcu mam jeszcze psa Postanowiłem jednak zrobić coś, czego nie robiłem od bardzo dawna. Nie, że mi się nie chciało - po prostu nie miałem na to czasu. Często wracając z pracy miałem tylko siły na to, by wziąć prysznic. Jednak nie tym razem (żeby nie było – nie chodzi o prysznic). Wziąłem do ręki książkę, którą czytałem dawno temu „Nieznośną lekkość bytu” Kundery. Chciałem ją sobie przypomnieć, bo pamiętałem z niej tylko tyle, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Tak też było i tym razem. Po raz kolejny przekonałem się, co czyni książkę wyjątkową. To emocje i przemyślenia, jakie wywołuje. Tak mi się nasunęło, że każdy tak jak bohater Tomasz jest mniej lub bardziej zniewolony. Koniecznie trzeba z tym walczyć, ale nie zapominając o życiu, które toczy się nieubłagalnie. Zawsze istnieje nisza, która daje (złudne - trzeba mieć tego świadomość) poczucie wolności. Tomasz szukał jej w ramionach innych kobiet, a ja w dusznych krakowskich knajpach, gdzie gra się świetną muzykę. Wiecie, o czym mówię?<br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-2665175788129835762011-06-27T05:44:00.001+01:002011-07-01T05:45:10.752+01:00OOOdpowiedzialnośćMam świadomość tego, że mimo pozorów normalności jestem skłonny do różnego rodzaju szaleństw. Większość, które popełniłem nie nadają się do opowiedzenia szerszemu gronu. Zawsze jednak miałem dobre wytłumaczenie. Po pierwsze jestem jeszcze młody i mogę sobie pozwolić na odloty, po drugie nie mam rodziny i nie jestem za nikogo odpowiedzialny.<br />
<br />
No, więc Moi Drodzy - skończyła się laba. Koniec pięknych lat beztroski! Wiem jak do tego doszło, ale nadal jestem w szoku!!! Pojawienie się małej bezbronnej istoty w moim życiu totalnie wywróciło je do góry nogami. Ja, do tej pory facet, (co tu ukrywać) żyjący tak naprawdę tylko dla siebie, nagle stałem się właścicielem 6-tygodniowego psiaka. Nawet tego nie chciałem - wiem, że nie mam odpowiednich warunków, by trzymać jakiekolwiek zwierzę. Miałem kiedyś co prawda rybkę, ale nie pożyła ona długo. Życie bywa zaskakujące.<br />
<br />
Dzień zaczął się zupełnie normalnie. Wstałem, umyłem się, sprawdziłem pocztę, facebooka i planowałem wyjść na krótki spacer (po bułki do sklepu…). Pod drzwiami mieszkania na wycieraczce znalazłem worek, a w nim szczeniaka. Tak po prostu. Pewnie jakiś cwaniak pomyślał, że to świetny sposób na pozbycie się zwierzaka. Wyszło mu.<br />
Próbowałem znaleźć psiakowi jakiś inny dom, ale, mimo iż mam pełno znajomych, którzy głośno deklarowali się, że chcą mieć psa, nikt nie czuł się gotowy na taki krok.<br />
No więc jestem - ja i mój pies! Odpowiedzialność ogromna, ale mam wrażenie, że będzie dobrze. Nie można przecież całe życie uciekać od OOOdpowiedzialności, prawda? Kto wie - może to będzie impuls do następnego kroku…<br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-66099522696095868042011-06-27T05:36:00.001+01:002011-07-01T05:42:23.772+01:00Dawać ze szmaty - kontynuacjaMoże niektórzy z Was pamiętają, że swego czasu dość sporo się wspinałem. Mogę nawet śmiało stwierdzić - to było całe moje życie. Miałem nawet plan, żeby połączyć przyjemne z pożytecznym i sprawić, by stało to się moim źródłem utrzymania. Tak nawet było przez chwilę, ale że jestem osobnikiem przyzwyczajonym do pewnych luksusów - ciepłej wody, kawy z ekspresu, wypadów do restauracji od czasu do czasu, książek, płyt, kina - musiałem odpuścić. Nawet dobrze mi z tym, ale miło jest powspominać czasy, kiedy się jeszcze nie było paralitykiem...<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi70JbT0EbKVD9eb0enkay0x8fgwbkoRGJzYB7NL2wbBLr9Z_xFNTPqWOaDwMiuWEe_iMq5NVbRqVkVq5dgH4I0sSIQzdoCu0M0EdOlgr_mAlw1PJrne5v82u4Q-rhb9OZ2EvM_7XYaZ_9l/s1600/szmata.JPG" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="237" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi70JbT0EbKVD9eb0enkay0x8fgwbkoRGJzYB7NL2wbBLr9Z_xFNTPqWOaDwMiuWEe_iMq5NVbRqVkVq5dgH4I0sSIQzdoCu0M0EdOlgr_mAlw1PJrne5v82u4Q-rhb9OZ2EvM_7XYaZ_9l/s320/szmata.JPG" /></a></div><br />
<br />
<br />
<br />
Wspinanie nauczyło mnie dwóch bardzo ważnych rzeczy, które stosuje zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Pierwsza to „uwierz w ducha”, czyli stan, w którym nie mając zaufania do danej krawądki, szczeliny, podchwytu czy tarcia, po prostu się go nabiera• Wbrew pozorom nie chodzi tu o jakąś brawurę, niepotrzebne ryzyko. To bardziej nauka wiary we własne możliwości - najczęściej te potencjalne! Póki się nie spróbuje nie ma się pewności, że czegoś się nie zrobi. Często i gęsto mówi się o pewności siebie, wiary we własne możliwości itp. Przeważnie jest to jednak czyste teoretyzowanie. No, więc ja „wierzę w ducha”! Sprawdzam się w coraz to nowych sytuacjach i nigdy nie wątpię w swoje możliwości, pamiętając o tym ile czasu i trudu wkładam w samorozwój!<br />
<br />
Druga rzecz to „dawać ze szmaty”. Zdefiniowanie tego zjawiska będzie o wiele trudniejsze. Generalnie w tym stwierdzeniu w sloganie wspinaczy chodzi o umiejętność podciągnięcia się na drążku (oczywiście nie tylko - na wszystkim, czego można się chwycić) na jednej ręce. Najlepiej jeszcze parę razy. W sumie niewiele osób to potrafi. Ta umiejętność jest zarezerwowana dla prawdziwych łojaczy! Bez względu na to, w jakim środowisku się obracam staram się pielęgnować te umiejętności, które są w nim niezwykle rzadkie i… cenione. To się opłaca. Nie ważne czy chodzi o naukę języka hebrajskiego czy nowe techniki sprzedaży. Zawsze staram się być parę kroków przed innymi.<br />
A czy Wy dajecie czasem ze szmaty?<br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-29562321676499224672011-06-26T05:33:00.005+01:002011-07-01T05:36:35.934+01:00Szukając ukojeniaLudzie szukają pocieszenia na różne sposoby. Niektórzy sięgają po używki, inni uciekają w pracę. Ja należę do tych pośrodku. Przyznam Wam się szczerze, że od roku walczę z nałogiem nikotynowym. Oczywiście mam pełną świadomość tego, że w niczym mi on tak naprawdę nie pomaga. Po zapaleniu papierosa nie jestem bardziej spokojny, wręcz przeciwnie. Zdaję sobie sprawę z tego, że brak papierosa potęguje moja irytację na ten świat! Paradoksalnie to, co ma mi przynieść uspokojenie, zarazem potęguje niepokój! Czuję się jak niewolnik i zamierzam w przyszłości skończyć z nałogiem. Ciekawy jestem czy Wy macie chociaż trochę podobnie? Czasami nawet jedzenie czekolady może być nałogiem…<br />
Poza tym mam jeszcze pracę i muzykę. Ta pierwsza oczywiście siłą rzeczy generuje napięcia <br />
i konflikty. Często wracając do domu nie mogę się jeszcze uspokoić i raz jeszcze przeżywam i analizuję wszystko to, czego doświadczyłem w pracy. Faktem jednak jest, że nieraz to właśnie praca pomogła mi otrząsnąć się z różnych życiowych perypetii. Zawsze o tym pamiętam. <br />
Swego czasu wspinanie było dla mnie odskocznią od rzeczywistości. Taką czynnością, która dawała mi ogromny power. Niestety przez moje lekceważenie zdrowia na razie nie mogę się wspinać - czeka mnie operacja barku. To nic takiego strasznego - po prostu bagatelizowałem (przez lata) drobne kontuzje i mam tego efekt. <br />
Wiecie, co zawsze poprawia mi nastrój? Nie trudno zgadnąć - muzyka. Naprawdę wierzę, że ma ona silnie terapeutyczne właściwości. Każdy koncert, każda nowa płyta to dla mnie prawdziwe katharsis. Wszelkie złe emocje ze mnie opadają i mogę skupiać się na innych czynnościach. Wiecie, o czym mówię? Dochodzę do wniosku, że człowiek, który ma mętlik w głowie, który ma różne problemy, którym targają skrajne emocje nie może efektywnie pracować. Każda jego wykonywana czynność będzie mniej lub bardziej połowiczna. Zgadzacie się ze mną? Mam dla Was piosenkę, którą ostatnio często słucham.<br />
<iframe width="425" height="349" src="http://www.youtube.com/embed/VnjSQGKuarM" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5843479033123584785.post-33881740473672686972011-06-25T19:45:00.000+01:002011-06-26T19:47:37.781+01:00Dobry i zły policjant!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIiFOIMBKf1N2-0CqOIlUk7Fg-SG_jt-urgL5ByKDWBLgSvOWr3ncPB-eXaoMcKOPF8ETDvj6UTE_BZ9a-z_vbRXiI3b1erk3DHErzwUaLYRBnSEOpKpCpoNpbHWcEplpNPUHdRNrakM-C/s1600/policjant+dob.JPG" imageanchor="1" style="clear:left; float:left;margin-right:1em; margin-bottom:1em"><img border="0" height="320" width="138" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhIiFOIMBKf1N2-0CqOIlUk7Fg-SG_jt-urgL5ByKDWBLgSvOWr3ncPB-eXaoMcKOPF8ETDvj6UTE_BZ9a-z_vbRXiI3b1erk3DHErzwUaLYRBnSEOpKpCpoNpbHWcEplpNPUHdRNrakM-C/s320/policjant+dob.JPG" /></a></div><br />
Każdy rasowy handlowiec powie Wam, że klienta darzy się specyficznym uczuciem. Z jednej strony dba się o niego i robi wszystko, żeby go nie stracić. Z drugiej strony bardzo często podczas negocjacji z nim używa się metod na tyle skutecznych, że samo ich zastosowanie zdaje się być… nieludzkie. Ciężko się do tego przyznać, ale prawda jest taka, że klient wobec dobrego handlowca bywa bezbronny. Odpowiedzialność, jaka wiąże się z tym zawodem jest w związku z tym ogromna. No chyba, że jest się jednostką nastawioną tylko na zysk. Znam takich, ale sam do nich nie należę. Muszę mieć pewność, że to, co proponuję klientowi jest dla niego dobre. To nie są puste słowa - naprawdę tak do tego podchodzę. <br />
Sentymenty sentymentami, ale nie da się ukryć, że liczy się też efekt. Niektórych klientów trochę trudniej przekonać do swoich racji, niż innych. Podam Wam konkretny przykład. Pewien bardzo poważny przedsiębiorca (powagi dodaje mu zawartość portfela) chciał zrezygnować z naszych usług, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Nie muszę chyba dodawać, że to bardzo cenny dla nas klient. <br />
Zebrał się więc cały sztab kryzysowy w firmie i przez ponad dwie godziny opracowywana była strategia działań. Klient umówił się z nami na spotkanie już następnego dnia! Wspólnie doszliśmy do wniosku, że w tym trudnym przypadku sprawdzi się tylko jeden model negocjacji: dobry i zły policjant • Do rozmów zostałem wytypowany ja i… Bartek-Pudel ( of course). Nigdy nie miałem okazji przećwiczyć w realnej sytuacji tego sposobu. Właściwie to tylko na szkoleniach w Axonie. W dużym skrócie polega to na tym, że jest dwóch negocjatorów, (czyli rozkład sił 2:1). Jeden z nich rozmawia w sposób spokojny, ma sprawiać wrażenie wyważonego i wzbudzić w kliencie sympatię. Ten ostatni powinien widzieć w nim oparcie i sympatyka! Z kolei tej drugi wchodzi w rolę ostrego krytyka, jest napastliwy (oczywiście w kulturalny sposób), nieustępliwy i stawia wygórowane żądania. Tak prowadzone negocjacje mają ogromną siłę rażenia. Klient czuje się zdezorientowany i intuicyjnie ufa temu „dobremu”. Tak też było w naszym przypadku. Nigdy nie zgadniecie, jaki był podział ról w naszej ekipie• Ja byłem tym złym policjantem, a Bartek tym dobrym. Obaj idealnie weszliśmy w nasze role i rozegraliśmy spotkanie po mistrzowsku. Klient był nasz!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuScJzBd2B9T7bTaMUH6OOJMOFa8xZOUCZdqF04jEYA0doy5cNGu0GptMrUNBXh7-JHZyyfSFEMnbDQ4QgvFOEeM-dXt8bEwAyyk29QI1kFVgfprcSF43VztoOS_RerCx9g7UyEJycWEs6/s1600/hughudsahjbhjb.JPG" imageanchor="1" style="margin-left:1em; margin-right:1em"><img border="0" height="239" width="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjuScJzBd2B9T7bTaMUH6OOJMOFa8xZOUCZdqF04jEYA0doy5cNGu0GptMrUNBXh7-JHZyyfSFEMnbDQ4QgvFOEeM-dXt8bEwAyyk29QI1kFVgfprcSF43VztoOS_RerCx9g7UyEJycWEs6/s320/hughudsahjbhjb.JPG" /></a></div><br />
<br />
<br />
Mogło się wydawać, że byliśmy z góry skazani na porażkę. No, bo skoro walczyliśmy o przedłużenie umowy to nasza rola sprowadzała się tylko do uśmiechania i przekonywania o tym, jaka nasza oferta jest super-chruper! Nic bardziej mylnego. Po pierwsze klient sam zaproponował spotkanie, co świadczyło o tym, że tak naprawdę chciał dalszej współpracy, tylko na innych warunkach. Po drugie nie mieliśmy nawet cienia wątpliwości, że nasza oferta jest idealnie dopasowana pod klienta, a on posiada odpowiednie środki, by tak było dalej!<br />
Możecie sobie wyobrazić Globusa jako złego policjanta? <br />
<br />
Pozdrawiam<br />
GlobusBLOG GLOBUSAhttp://www.blogger.com/profile/11588456460006004900noreply@blogger.com4