czwartek, 30 grudnia 2010

Super

To niesamowite, że Święta się skończyły, a ludzie nie przyjmują tego do wiadomości. Może to ma związek z tym, że żywią się jedzeniem, które zostało jeszcze z Wigilii? Jeśli tak to moi klienci mają dużo świątecznych potraw w lodówce - w pracy straszna bryndza. Równie dobrze mógłbym teraz nie pracować, a efekt byłby ten sam.
No, więc chodzę do pracy i bynajmniej się nie przemęczam. Zresztą nie tylko ja. Generalnie jest jednak lipa - Ruda nie ma dla mnie czasu, bo zapisała się na jakieś zajęcia fitness. Obłęd. Moim zdaniem kobiety nie potrzebnie się tak katują. Ja w Rudej nic bym nie zmieniał (poza protekcjonalnym tonem, kiedy mówi "Mam powtórzyć? Naprawdę mam powtórzyć? Ale czego ty nie rozumiesz?", ale akurat fitness jej w tym nie pomoże).
Dowiedziałem się dzisiaj, że mam już plany na Sylwestra! Najchętniej spędziłbym go w domu z dobrym winem i paroma znajomymi, ale nie dane mi będzie. Ruda postanowiła, że idziemy na bal. Świetnie, co? Bilet na ten cały bal kosztuje delikatnie mówiąc dużo. Moje męskie ego nie pozwala mi dopuścić, by Ruda kupiła go sobie sama. Złości mnie to potwornie! Naprawdę wolałbym się bawić w bardziej kameralnym gronie.

Co z tą kobietą jest nie tak? Ma możliwość poznania moich znajomych, a ona woli się bawić w gronie... naszych klientów - tak się składa, że co poniektórzy będą na tym całym balu. Przypadek?
Pozdrawiam
W słodko-gorzkim nastroju
Globus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz