sobota, 18 grudnia 2010

A grudzień miesiącem zmian?

Zawsze lubiłem grudzień. Święta Bożego Narodzenia należą do moich ulubionych, mam dosyć sporą rodzinę, więc prezentów pod choinką było u nas od groma. Niestety nie w tym roku. Powód jest prosty - jestem w tym momencie jedyną pracującą osobą w rodzinie. Mógłbym nawet kupić wszystkim prezenty (pracuje to się ma), ale mój ojciec dokładnie
1 grudnia oznajmił mi, żebym nie stresował się świątecznymi wydatkami - po prostu ich nie będzie. Rodzice wyjeżdżają na święta do Stanów (nieoczekiwanie dostali wizję), postanowili odwiedzić schorowaną siostrę mamy - nie widzieli się od kilkunastu lat. Pozostała część klanu wyjątkowo rozjeżdża się po Polsce… wygląda na to, że zostanę na sam na święta. Po prostu świetnie, marzyłem o tym, od kiedy przestałem wierzyć w Świętego Mikołaja. To zresztą też ciekawa historia- miałem wtedy 7 lat i przyszedł do mnie ledwo trzymający się na nogach Mikołaj. Czuć było od niego alkoholem, zachowywał się bardzo dziwnie. Broda krzywo mu wisiała, zamiast dać mi prezent i zadać standardowe pytanie „byłeś grzeczny?”, usiadł
i rozpłakał się. Usłyszałem, że jego życie nie ma sensu i on się zastrzeli. Rodzice byli purpurowi. Szybko uświadomiłem sobie, że Mikołajem jest mój wujek Jerzy. Tuż przed świętami zostawiła go żona, dla młodego studenta architektury. Od tego momentu minął kawał czasu, a wujek do tej pory się nie pozbierał. Żal mi go. Zresztą ciotka na tym całym romansie nie wyszła najlepiej - student znalazł sobie młodszą, a wujek nie chciał przyjąć jej
z powrotem - życie…
No, ale do świąt jeszcze daleko, a ja muszę skupić się na pracy. Na razie każde wstanie z łóżka jest dla mnie wyzwaniem. Zdarzyło mi się jednak "zaliczyć" koncert:) Jak widać mróz i zakaz palenia nie przeszkadza ludziom dobrze się bawić.



Pozdrawiam
Globus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz