piątek, 17 grudnia 2010

Biały puch

Ledwo zacząłem rozkoszować się białym puchem (dla jasności - śniegiem) i świętami, które za jakiś czas mają nadejść, a już mnie bierze biała cholera. Może nawet czerwona cholera:). Nie ogarniam tego - grudzień jest raz w roku, zawsze o tej samej porze, często w tym miesiącu pada śnieg. Bardzo często tego śniegu jest bardzo dużo. Niestety, co roku historia się powtarza - wszyscy drogowcy są zdziwieni tym, że śnieg się pojawia. Efekt jest opłakany
- miasto ogarnia paraliż komunikacyjny. Można oglądać dantejskie sceny - ludzie przewracają się na ulicy łamiąc kończyny, samochody stoją godzinami w korkach, autobusy i tramwaje nie są w stanie pomieścić wszystkich potencjalnych pasażerów. Koszmar i jeszcze raz koszmar.
To, co się dzieje w mojej pracy to się nie mieści w głowie. Połowa została zdziesiątkowana przez tajemniczego wirusa. Przez moment mieliśmy jakąś drobną awarię wody i przerażenie zagościło na twarzach moich współpracowników. Brak gorącej herbaty to niemal jak brak wody na pustyni.Mój stosunek do tego trunku charakteryzuje ten film
Przy życiu trzyma mnie tylko myśl o samotnych świętach. Obiecuję sobie, że nie wyjdę z domu, nie będę śpiewał kolęd itp.
Wracając do pracy to mam wrażenie, że grudzień jest martwym miesiącem. Mało kto myśli
o pieniądzach, no chyba, że w kontekście kupowania prezentów. Zaczynam się zastanawiać czy nie zaprosić czasem Rudej na Wigilię? Takie propozycje powinno się chyba składać częściej.
Pozdrawiam
Globus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz