środa, 22 września 2010

Na naukę nigdy nie jest za późno

Ostatnim razem wspominałem Wam, że przymierzam się do lektury „Alchemii sprzedaży” Konrada Pankiewicza. Nie mam za dużo czasu i często po pracy jestem zmęczony, ale i tak staram się, chociaż przekartkować tę książkę. Na razie zwracam uwagę na rozdziały, które mają interesujące tytuły. Nie wiem czy to właściwa metoda, ale jakoś nie mogę zmotywować się do przeczytania tej książki od deski do deski. Wydaje mi się jednak, że ogólne pojęcie o tym jak sprzedać „deskę do prasowania” już mam. Zawsze wydawał mi się wymowny dowcip, który usłyszałem w jakimś skeczu Marcina Dańca: pewien sprzedawca w sklepie opowiada jak zarobił milion złotych - po prostu sprzedał haczyk na ryby. Rozmówca dopytuje się jak mu się udało. Ten odpowiada, że zasugerował klientowi odpowiedni model, dzięki któremu złapie naprawdę dużą rybę. Potem polecił kamizelkę (na wszelki wypadek) i łódkę. Ponieważ w jakiś sposób tę łódkę trzeba będzie przetransportować nad wodę potrzebny jest duży terenowy samochód. Klient posiadał mały, więc sprzedawca zaoferował mu większy. Rozmówca jest pod wrażeniem, nie może zrozumieć, w jaki sposób ktoś, kto przyszedł tylko po haczyk, zdecydował się na zakup samochodu. Sprzedawca na to odpowiada, że klient właściwie przyszedł po tampony dla żony. Został więc uświadomiony, że skoro weekend nie będzie zbyt ciekawy(nie muszę być zbyt dosadny, prawda? Rozumiecie, o co chodzi?) to dobrze by było, gdyby pojechał na ryby.
Może ten dowcip w oryginale nie brzmi dokładnie tak, ale przekaz pozostaje ten sam. To po prostu magia. Pankiewicz wspomina, że w relacji sprzedawca - klient, obie strony muszą czuć się wygrane. To chyba jest całkiem dobry przykład.
Niektórzy klienci nie do końca uświadamiają sobie, co im jest potrzebne do szczęścia. Naszą rolą jest (czasami oczywiście) wskazanie właściwej drogi.
Niemal w każdy napotkanym rozdziale podkreślana jest rola konsekwencji. Wiedzieliście, że Walt Disney aż 302 razy spotkał się z odmową, zanim znalazł źródło finansowania. Na pewno nie jeden człowiek na jego miejscu by się zniechęcił. Zaczynam, więc ćwiczyć ten mój „mięsień konsekwencji”(swoja drogą to naprawdę świetne określenie). Czuję, że właśnie z tym mam problem.
Pozdrawiam
Globus
P.S
Niedługo przejdę do praktyki - trzymajcie kciuki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz