wtorek, 23 listopada 2010

Kasy brak…

Rozglądam się za szkoleniami, ale generalnie jest kiepsko. Oczywiście z kasą. Są bardzo drogie. Jak na moje możliwości oczywiście Postanowiłem wiec oszczędzać, z moich obliczeń wynika, że jeśli będę sknerą (dla siebie i innych) przez pół roku to niektóre szkolenia są w zasięgu moich możliwości. No to do dzieła!
Na początek „ucinam” wszystkie wydatki związane z moim życiem towarzyskim. Czyli żadnego piwka ze znajomymi (to akurat wyjdzie mi na dobre, bo brzuszek będzie mniejszy), tańsze jedzenie (dobrze, dobrze) no i… żadnych kolacji
z Rudą (źle, źle). Co jednak mam zrobić? Jestem mężczyzną
i nie mogę pozwolić, by kobieta za mnie płaciła rachunek
w restauracji. Muszę jednak myśleć pozytywnie. Może
i rezygnuję z kolacji z kobietą moich marzeń, ale są przecież inne sposoby… Mam na myśli to, że mogę z nią robić rzeczy, które nic nie kosztują. Pytanie tylko, jak ją do tego namówić
(potrzeba matką wynalazków:)).
Miałem dzisiaj fajne spotkanie. Pamiętacie tego gościa od siłowni? No to właśnie z nim dzisiaj się umówiłem. Fajny koleś, taki bezpośredni. Okazuje się, że miał on w swoim życiu epizod ze wspinaniem. Nawet bardzo mu się podobało. Udzieliłem mu kilka fachowych rad i umówiliśmy się na przyszły tydzień (męski wypad na ściankę - yeah). Jestem
o kolejną umowę do przodu - wiedziałem, że inteligentny człowiek zawsze dogada się z drugim inteligentnym człowiekiem.
Pozdrawiam
Globus.
P.S
Cholera!!!!! Zapomniałem, że miałem oszczędzać. Nie stać mnie na wejściówkę na ścianę (to znaczy stać, ale muszę oszczędzać). Generalnie twardy orzech do zgryzienia, pójść czy nie pójść? Oto jest pytanie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz