sobota, 20 listopada 2010

Dawca przyjemności

Każdy potrzebuje odrobiny z...

Oglądałem jakąś durną reklamę, coś o relaksacji takie tam bzdety. Zawsze w takich chwilach przełączam kanał, ale po pierwsze w moim piloci wyładowały się baterie a po drugie mam tylko jeden kanał( sąsiad po imprezie coś majstrował przy antenie i od tego czasu nic prawie nie działa). No, więc c chcąc nie chcąc zarejestrowałem tę jawną manipulację i o dziwno skłoniła mnie ona do bardzo konstruktywnych wniosków: ludzie pragną relaksu i przyjemności. To niby nic takiego odkrywczego, ale jakoś sie nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam. Przecież na tym można zarobić! Są ludzie, którzy niosą "dobre słowo" ( czy jakoś tak), a ja mogę nieść przyjemność! Sprzedawca przyjemności...to brzmi dumnie(, chociaż trochę durnie).

W każdym razie to działa. Zacząłem "trenować" na Rudej. Po prostu razem z poranną kawą zaproponowałem jej masaż. Oczywiście mnóstwo filmów na youtubie, więc był mi dobrze znana. Przyznaje-trenowałem na misiu. W każdym razie Rudej to się bardzo spodobało. Za każdym razem, gdy się mijaliśmy to patrzyła na mnie TAK. Po prostu kojarzyłem się jej z czymś miłym...Pamiętam też o tym, że przyjemności trzeba dawkować- nie zaproponowałem więcej masażu.

Odbyłem dzisiaj chyba z milion rozmów z klientami przez telefon( dwadzieścia na pewno).Niby dzień, jak co dzień, ale podeszłem do tematu trochę inaczej. Nawet nie na luzie, po prostu zależało mi żeby moim rozmówcą było miło, żeby ta rozmowa była dla nich relaksem.To nie jest takie łatwe jak może się wydawać.Co innego jak się kogoś widzi, a co innego jak można się obronić tylko głosem. Starałem sobie pomagać ręką( lubię "żywo" gestykulować), podskakiwałem, co chwila na krześle.Śmiesznie to musiało wyglądać, ale mam to gdzieś.Tak jak Rudej należy się ode mnie masaż tak moi klienci (nawet potencjalni) są przeze mnie traktowani poważnie, dal nich się staram i czasami nawet wstaje rano w dobrych humorze. Taki właśnie chyba jest sens tej pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz