wtorek, 26 kwietnia 2011

Działo się

No i ledwo wyjechaliśmy na firmowy wyjazd, a już z niego wróciliśmy. Nie da się ukryć, że to co najlepsze bardzo szybko się kończy. Generalnie byłem bardzo mile zaskoczony - okazało się, że WSZYSCY ludzie, z którymi pracuje są fantastyczni - bez wyjątku. Z taką ekipą miło się imprezuje i pracuje (z moim nowym nastawieniem do niej na pewno).
Ale od początku. Od razu przyznaje się bez bicia, że złamałem wszystkie swoje postanowienia. Co więcej - nie żałuję tego ani trochę! Było warto… zresztą jakbym wybrał inną opcję to nie miałbym możliwości zintegrowania się z ekipą. Spokojnie - żadnych rozwodów nie będzie, ale zobaczyłem, co u poniektórych ludzką twarz.
Nie będę rozpisywał się w bizantyjskich opisach naszego wyjazdu, bo zapewne każdy z Was albo ma taki za sobą, albo będzie miał. Absolutnie zbędne detale. Wiecie, o co chodzi. Paradoksalnie jednak można z takich „przygód” wyciągnąć ważną naukę na przyszłość - pijąc nawet z największym wrogiem można znaleźć świetnego kompana. Zażyłość po fakcie przeważnie się rozluźnia, ale sentyment pozostaje - w końcu tak wiele przeszliśmy razem. No i właśnie tak było ze mną z i …uwaga, uwaga, uwaga – Bartkiem-Pudlem! Nie pamiętam dokładnie jak do tego doszło, ale zostaliśmy sami w pokoju. Sami, ale nie samotni, bo na stole stała butelka krystalicznie przeźroczystego (zakładam, że również czystego) trunku! Na pewno było hasło : „no to jednego na zdrowie”, na pewno po siedmiu usłyszałem krótką, aczkolwiek treściwą relację z życia Bartka. Ja również dodałem coś od siebie. Nie obyło się bez „brachu”, „stary”, „dajesz radę”, „zawsze ci zazdrościłem”( padło zarówno z jego, jak i z moich ust), „zawsze z ciebie wierzyłem”… najlepsze jest to, że każdy z nas mówił to szczerze. Od momentu, kiedy pokazaliśmy sobie nawzajem, że mamy w sobie dość spore pokłady wrażliwości i kompleksy. To ułatwia kontakt - na zasadzie „ ja się „otworzę i ty też”. W każdym razie cała zabawa skończyła się w brodziku przed hotelem! Brodziliśmy po wodzie udając… drogę krzyżową. W tym momencie napatoczyła się nasze ekipa – ktoś nawet miał kamerę. Zostaliśmy okrzyknięci pajacami wyjazdu.
Teraz już wiem - wspólne doświadczenia łączą ludzi. Szczególnie te upokarzające. Można znać kogoś bardzo krótko, ale parę intensywnie przeżytych chwil sprawia, że pojawia się sentyment! Kto z nas nie jest sentymentalny, chociaż w minimalnym stopniu?
Pozdrawiam
Globus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz