poniedziałek, 30 maja 2011

W młodości siła!

Wiecie zapewne, że jestem wielkim miłośnikiem wszelkiego rodzaju imprez bluesowych w Krakowie. Nie mogłem więc obojętnie przejść wobec Bluesroad Festival - pierwszego krakowskiego festiwalu zorganizowanego przez grupę studentów. Pomysł godny pochwały! Oczywiście postanowiłem osobiście przekonać się jak impreza będzie przebiegać. Zachęciło mnie do tego też to, że wstęp na wszystkie imprezy jest darmowy.



Na początku zaliczyłem tylko koncert Limbowski Duo. Wrażenie? Generalnie mieszane. Przede wszystkim zabrakło publiczności. Zastanawiam się czy to efekt tego, że mało osób lubi taką muzykę, czy może zabrakło tu dobrego PR… Niemniej ci, którzy przyszli bawili się nieźle - prawie wszyscy. Ujął mnie szczególnie jeden mężczyzna na wózku inwalidzkim, który autentycznie przeżywał to, co się działo na scenie. Widać było radość w jego oczach i zachwyt muzyką. Naprawdę przyjemnie się na niego patrzyło, szczególnie, że był jedną z najbardziej ruchliwych osób na koncercie.
Próbowałem wyciągnąć na festiwal parę osób z pracy, ale bez efektów. Trudno. Nadal mam jednak nadzieję, że impreza zakończy się dużym sukcesem. Nie chodzi tylko o to, że to będzie triumf bluesa. Bardziej ujmują mnie ci młodzi ludzie. Zaczynali praktycznie od zera - nie mieli doświadczenia, ale szczere chęci, wiarę i zapał do nauki. Mogli iść na łatwiznę i zorganizować festiwal techno albo pop - na pewno wiele ludzi by to przyciągnęło.
Zawsze mocno wierzyłem w to, że chcieć to móc. Dlatego ilekroć obserwuję ludzi, którzy mają podobne podejście do życia to mocno trzymam za nich kciuki. Tak jakby chodziło o mnie…
Nie powiem - ciężko wstawało mi się do pracy rano, ale wiecie co? Dostałem na koncercie potężną dawkę energii i optymizmu, więc mam pewność, że było warto.
kiedy festiwal się już skończy uwierzyłem w „Można? Można!!!” To był ogromny sukces, a ludzie bawili się naprawdę świetnie.
Pozdrawiam
Globus
P.S
Był ktoś z was może na festiwalu?

2 komentarze:

  1. Niestety nigdy nie miałam okazji słuchać tego typu muzyki, a wielka szkoda, bo skoro mówisz, że jest genialna będę musiała się w nią bardziej wtajemniczyć. Szkoda, że nie pracujemy razem, bo ja zdecydowanie dałabym się namówić. Jestem otwarta na nowe doświadczenia.
    I Twoja notka po raz kolejny utwierdziła mnie w fakcie, że osoby, której najmniej byśmy o to podejrzewali mają w sobie najwięcej radości życia (odnośnie pana na wózku ;)).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pewien,że świetnie by się nam razem pracowało:) A ludzie faktycznie bywają zakasujący:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń