poniedziałek, 10 stycznia 2011

Dawno, dawno temu, kiedy życie miało smak…

Fajnie jest czasami oderwać się od prozy życia. Co prawda ostatnio nie mogę narzekać, bo mam wrażenie, że życie mnie oszczędza, ale… Marzenia są fantastyczne, szczególnie te o idealnym życiu. Moje mają zarówno smak, jak i brzmienie. Posłuchajcie tylko, wtedy lepiej zrozumiecie, o co mi chodzi.



Czy może być coś bardziej doskonałego? Idealna harmonia dźwięków. Kiedy po raz pierwszy słuchałem tego kawałka miałem wrażenie, że właśnie w tym rytmie bije moje serce. Słuchając go czuję się w 100% sobą. Ostatnio miewam z tym problem. Generalnie wszystko gra (wygrana w konkursie bardzo mnie cieszy - serio, serio), ale uświadamiam sobie, że ja zawsze muszę się „szarpać z życiem”. W pracy mi to wcale nie przeszkadza, nawet to lubię (chociaż jak mam kilka nieudanych telefonów z rzędu to mam wątpliwości), ale w życiu osobistym zdecydowanie nie. To jest męczące i powoduje, że człowiek traci pewność siebie. Kiedyś marzyłem, by spotykać się z Rudą. Robiłem wszystko, by zwrócić jej uwagę. Było mi o tyle trudniej, że jestem sporo od niej młodszy, mniej doświadczony i moje doświadczenia zawodowe nie mogły się nawet równać. Wystarczy tylko dodać do tego kompleks chłopaka z małego miasteczka i ma się pełny obraz. Dałem jednak radę. Można śmiało stwierdzić, że stanowimy z Rudą parę (ewentualnie można stwierdzić, że jestem jej „osobą towarzyszącą”). Brakuje w tym jednak harmonii i… smaku. Cały czas mam wrażenie, że uczestniczę w jakiejś rywalizacji. Niby jestem z Rudą, ale Bartek cały czas mi depcze po piętach. Wystarczy tylko, że coś mu lepiej pójdzie w pracy i już Ruda inaczej na niego patrzy. Cały czas martwię się, że Pudel podpisze jakąś „umowę życia” i stracę dziewczynę. To chyba średnie samopoczucie, nie sądzicie?
Na szczęście mam jeszcze marzenia, a w nich moje życie jest idealnie harmonijne.
Pozdrawiam
Globus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz