piątek, 11 lutego 2011

rozterki wewnętrzne atakują...

Jakieś „suche dni” nastały w ostatnim czasie. Sam nie wiem, co się dzieje. Niby klienci są zainteresowani, niby chcą, ale sami do końca nie wiedzą, czego by chcieli. I mam takie poczucie trochę straconego czasu. Staram się stworzyć ofertę jak najbardziej pasującą do wymagań danego klienta, albo przynajmniej tak mi się wydaje, że to są jego wymagania, bo takie mniej więcej określił, a na następnym spotkaniu okazuje się, że tak naprawdę o zupełnie co innego mu chodziło. No i naucz się tu czytać w myślach klientów. Wcale mnie nie dziwi, że sprzedawcy są grupą zawodową, która jest najbardziej narażona na wypalenie zawodowe. Ustalasz sobie jakieś cele, wydaje Ci się, że są one jak najbardziej możliwe do zrealizowania, a potem się okazuje, że wszystko się układa zupełnie inaczej, ludzie nagle zmieniają zdanie i kilka dni pracy idzie na marne.
No dobra wyrzuciłem z siebie frustracje i żale, ale jakoś nie bardzo mnie to pocieszyło. Zastanawiam się ostatnio czy faktycznie droga zawodowa, którą idę w tym momencie jest dobra? Może powinienem jednak robić cos zupełnie innego? Problem w tym, że kompletnie nie wiem, co mógłbym robić. Zacząłem się zastanawiać nad tym ostatnio i stwierdziłem, że nawet nie wiem za bardzo w czym jestem dobry i jakie są moje mocne strony.
No a tak na bieżąco, to w sumie bez jakichś radykalnych zmian. Ruda chyba zauważyła, że coś ze mną nie tak ostatnio, bo nawet sama zaproponowała wyjście na kawę (wystarczyło kilka dni się nią nie interesować za bardzo i od razu jest efekt, dziwne te kobiety są). Coś tam zaczęła wypytywać, jak tam u mnie ostatnio i że jakoś się dziwnie zachowuję. Nigdy moja osoba do tej pory jej tak nie interesowała, więc chyba w moim zachowaniu są większe zmiany niż mi się wydawało. Zacząłem jej opowiadać o swoich rozterkach wewnętrznych i chyba był to błąd, bo gdzieś tam okazałem swoją słabość i niezdecydowanie, a Ruda najbardziej współczująca kobietą nie jest i nie chciało jej się za bardzo dyskutować na temat moich przeżyć wewnętrznych. Nie wiem naprawdę dlaczego mnie tak do niej ciągnie. Nie ma żadnych cech na które wcześniej u kobiet zwracałem uwagę. Jakoś mi się kompletnie poprzestawiało w ostatnim czasie. W sumie to się czasami za bardzo nie dziwię, że ona nie jest mną bardziej zainteresowana, podobno kobiety szukają facetów, którzy są od nich mądrzejsi, lepiej zarabiają i mają dobrą pozycję społeczną. No i tutaj klapa totalna, bo w każdym z powyższych wychodzę słabiej niż Ruda, chyba powinienem się rozejrzeć jednak za kimś bardziej na moją miarę. Niby wiosna zimą powinna pozytywnie nastrajać, a u mnie jakoś wszystko ostatnio nie tak jak powinno. Nawet na ściankę nie mam ochoty ostatnio, co pokazuje, że naprawdę nie jest dobrze.

3 komentarze:

  1. Ja badałem rynek metodą prostą, wieszałem swoje rysunki w witrynie knajpy, co tydzień nowe i później barman opowiadał jacy ludzie się zatrzymywali i jakie były ich reakcje. Oj wyniki były zaskakujące i nieraz rozbrajające. Może kiedyś o tym napiszę. A z tym poprzestawianiem to tak jest w okresach przejściowych pór roku, no chyba, że będzie to trwało dłużej, wtedy zaczął bym się zastanawiać. Pozdrawiam:)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Śledzę historię wątku z Rudą od jakiegoś czasu i wygląda na to, że mimo wszystko na nią czekasz.

    Znawcy mówią, że musi minąć trochę czasu, zanim emocje opadną i człowiek wróci sam do siebie, a ile to jest trochę - to zależy od tego między innymi, czy taka dwójka, między którą coś "nie wyszło" dalej się widuje czy nie. I mimo wszystko źle, że się widuje, bo co prawda może tak być, że kobiety będą starały się zwracać na siebie uwagę, gdy przestaniemy je darzyć atencją, ale wcale niekoniecznie dlatego, że nagle się zakochały - po prostu z czystej próżności zawojowywania męskiego świata. Sam dobrze wiem coś o tym i wiem też, że łatwo nie jest :)

    Ale żeby nie było tak szaro, to powiem Ci coś, co niedawno usłyszałem od Przemka Salety (z mediów, ma się rozumieć:p ) - rozstania trzeba brać po męsku i na logikę, a jeśli tak, to po co być z kimś, kto nie chce być z tobą? - tako rzekł Przemek Saleta. Gdy to usłyszałem, powiedziałem sobie: rety, olaboga, toż to chyba najmądrzejsza myśl, jaką w ostatnim czasie zasłyszałem. Nie da się temu wszak zaprzeczyć, a nadto jest całkiem pomocna. Przeczytaj sobie ją jeszcze raz dobrze, a nawet wydrukuj i powieś nad łóżkiem :)

    Siły i wytrwałości Ci życzę i pamiętaj, że zawsze możesz sobie ugotować coś dobrego, a Ruda nie będzie miała szansy tego nawet skosztować. A ile straciła, przekona się ta, która prędzej czy później zajmie jej miejsce :)

    Pozdrawiam,
    www.krytykkulinarny.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Hasło Salety bardzo mi się podoba i chyba faktycznie sobie nad łóżkiem jako nową maksymę powieszę:) Zresztą właśnie takie "walentynkowe" to hasło. I staram się staram jakoś bardziej "po męsku" do sprawy podejść i uderzyć w sztukę kulinarną a nie miłosną na razie.

    OdpowiedzUsuń