poniedziałek, 28 lutego 2011

A ja nie o Oscarach

A ja dzisiaj nie o Oscarach wbrew wszystkim gazetom, wiadomościom i plotkarskim portalom. Może dlatego, że sam filmu który za najlepszy został uznany nie widziałem więc nie chcę się wypowiadać. Widziałem za to "Czarnego łabędzia" bo mnie w sumie koleżanka wyciągnęła na niego i ten film zrobił na mnie faktycznie duże wrażenie, w sumie głównie z powodu roli Natali Portman. No ale miało nie być o Oscarach.
Po bardzo wyczerpującym weekendzie ( siłownia, ścianka, spotkanie ze znajomymi) bardzo dobrze zaczął mi się tydzień. Mam nadzieję że jaki poniedziałek taki cały tydzień, jak to się mówi. Taką miałem cichą nadzieje pod koniec tamtego tygodnia, że się sprawa z kilkoma klientami rozwiąże pozytywnie, ale nie sądziłem, że już od poniedziałku będą efekty. Dobrze, bardzo się cieszę, nawet nie wiedziałem że dostanę takie pozytywnego kopa na resztę tygodnia. Staram się ostatnio bardzo pozytywnie nastawiać, brać wszystko na pewniaka, na zasadzie "no przecież musi się udać nie ma innego wyjścia, po prostu" i w sumie chyba to faktycznie daje jakieś efekty. Nigdy nie wierzyłem w takie dziwne hasła prezentowane we wszystkich amerykańskich poradnikach,  no ale jakoś nie zaszkodzi spróbować. No i chyba Ruda zauważyła jakąś zmianę we mnie, bo się inaczej w stosunku do mnie zaczęła zachowywać. Ja już nie jestem nią tak zainteresowany jak wcześniej, teraz stała się dla mnie czymś swoistego barometru. Widzę, że jak zaczyna na mnie zwracać większą uwagę to znaczy, że zachodzą we mnie jakieś pozytywne zmiany, które mają dobry wpływ na mnie samego i realizację moich planów. Wiem już co prawda, że Ruda nie jest kobietą dla mnie (tak się chyba kończy mój wielki romans biurowy), jakoś nie wyobrażam sobie na dłuższą metę spotykania się, a co dopiero czegoś poważniejszego z kobietą, która ocenia mnie na każdym kroku i przy której w sumie muszę cały czas udawać trochę lepszego (albo nawet dużo lepszego niż jestem). Jaki to ma sens? Żadnego raczej. Dlatego już się nad tym za bardzo nie zastanawiam nawet. Chyba jednak nawet to, że mamy XXI wiek pewnych rzeczy nie zmienia i mezaliansy nadal są możliwe. Trudno jakoś to przeboleję. No ale wracając, tak Ruda patrzy na mnie przychylniej, co pokazuje mi że moje jakieś tam sukcesu i podejście są widoczne dla otoczenia, mam nadzieję że moja aura widoczna tez będzie i wyczuwalna dla moich klientów.  Nawet Bartek ostatnio zaczął ze mną rozmawiać jak z równym sobie. Niesamowite jest to, że zdanie i opinia ludzi z pracy jest dla mnie ważna co najmniej tak jak kolegów z czasów licealnych. Czasami mam wrażenie, że Ruda jest jak najładniejsza dziewczyna w klasie, a Bartek bożyszcze wszystkich nastolatek. Strasznie to infantylne i niesmaczne jest jak się nad tym zastanowię dłużej i staram się z tym walczyć, ale ta moja mała wiara w siebie i swoje możliwości jakoś cały czas przeważa. Mam nadzieję, ze więcej osób tak naprawdę zaprząta sobie takimi rzeczami głowę i po prostu nie przyznają się do tego nawet sami przed sobą, a nie że ja jestem aż takim nieudacznikiem. No ale pracuje nad sobą i to jest chyba najważniejsze.

3 komentarze:

  1. Ważne, że pracujesz. Poczucie pewności u mężczyzny to potężny afrodyzjak :) (Oczywiście nie mówimy o nadętych dupkach). Kobiecie tez dodaje seksapilu. Trzeba znać swoja wartość i nie ma co się certolić z jakąś fałszywie pojmowaną skromnością. Pracuję - jestem dobry w tym, co robię - cenię się. No i poczucie humoru ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Że "opinia ludzi z pracy jest dla ciebie ważna"... rozumiem przez to, że jeśli będą cię akceptować to dobrze, a jak nie, to kiepsko będziesz się czół?... Wiesz, trochę już chodzę po tym świecie i myślę, że to od ciebie samego zleży jak będzie, a do pracy chodzi się w widomym celu prawda? Fakt, że spędza się w niej sporo czasu, więc należy dla zdrowia psychicznego z sobą dobrze żyć, ale nie polegaj na „ ludziach z pracy” jak na barometrze, bo możesz się bardzo pomylić…

    OdpowiedzUsuń
  3. No niby do pracy chodzi się po to, żeby zarobić, jest to prawda ogólnie znana nie da się ukryć. Ale ja wychodzę z założenia, że pracowanie na zasadzie odwalenia tego co jest do zrobienia, nie ma dla mnie większego sensu i jest w jakimś stopniu marnowaniem czasu, dlatego chcę się postarać jak najwięcej się uczyć i jednak rozwijać swoje umiejętności.
    A poczucia humoru chyba mi na co dzień nie brakuje:)

    OdpowiedzUsuń