Fajnie jest czasami oderwać się od prozy życia. Co prawda ostatnio nie mogę narzekać, bo mam wrażenie, że życie mnie oszczędza, ale… Marzenia są fantastyczne, szczególnie te o idealnym życiu. Moje mają zarówno smak, jak i brzmienie. Posłuchajcie tylko, wtedy lepiej zrozumiecie, o co mi chodzi.
Czy może być coś bardziej doskonałego? Idealna harmonia dźwięków. Kiedy po raz pierwszy słuchałem tego kawałka miałem wrażenie, że właśnie w tym rytmie bije moje serce. Słuchając go czuję się w 100% sobą. Ostatnio miewam z tym problem. Generalnie wszystko gra (wygrana w konkursie bardzo mnie cieszy - serio, serio), ale uświadamiam sobie, że ja zawsze muszę się „szarpać z życiem”. W pracy mi to wcale nie przeszkadza, nawet to lubię (chociaż jak mam kilka nieudanych telefonów z rzędu to mam wątpliwości), ale w życiu osobistym zdecydowanie nie. To jest męczące i powoduje, że człowiek traci pewność siebie. Kiedyś marzyłem, by spotykać się z Rudą. Robiłem wszystko, by zwrócić jej uwagę. Było mi o tyle trudniej, że jestem sporo od niej młodszy, mniej doświadczony i moje doświadczenia zawodowe nie mogły się nawet równać. Wystarczy tylko dodać do tego kompleks chłopaka z małego miasteczka i ma się pełny obraz. Dałem jednak radę. Można śmiało stwierdzić, że stanowimy z Rudą parę (ewentualnie można stwierdzić, że jestem jej „osobą towarzyszącą”). Brakuje w tym jednak harmonii i… smaku. Cały czas mam wrażenie, że uczestniczę w jakiejś rywalizacji. Niby jestem z Rudą, ale Bartek cały czas mi depcze po piętach. Wystarczy tylko, że coś mu lepiej pójdzie w pracy i już Ruda inaczej na niego patrzy. Cały czas martwię się, że Pudel podpisze jakąś „umowę życia” i stracę dziewczynę. To chyba średnie samopoczucie, nie sądzicie?
Na szczęście mam jeszcze marzenia, a w nich moje życie jest idealnie harmonijne.
Pozdrawiam
Globus
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz